ŁKS Łódź rozpoczął spotkanie ofensywnie. Już po kilku sekundach drużyna wywalczyła rzut rożny, a pierwszy celny strzał oddał Dankowski w 2. minucie spotkania. W 5. minucie powinno być 1:0. Z lewej strony cudownie dośrodkował Młynarczyk, jednak Feiertag trafił w słupek. W 7. minucie pierwszą groźną akcję przeprowadziła Pogoń Siedlce, a to za sprawą rzutu wolnego z lewej strony pola karnego, po którym w polu karnym łodzian doszło do zamieszania. W 14. minucie sam na sam z Aleksandrem Bobkiem wyszedł Demianiuk, który otrzymał wspaniałe podanie ze środka pola, jednak fatalnie spudłował. Kolejną, jeszcze lepszą sytuację, również sam na sam z bramkarzem, Demianiuk zaprzepaścił w 17. minucie. Bramka jednak nie zostałaby uznana, gdyż sędzia dopatrzył się spalonego.
Nie sposób nie zauważyć, że po pierwszych pięciu intensywnych minutach ŁKS to siedlczanie stali się drużyną groźniejszą - wszystko za sprawą wyższego wyjścia z własnej połowy boiska, pressingu i wyczucia tego, gdzie pojawiały się wolne sektory boiska. Kolejne minuty spotkania były spokojniejsze, jednak, co warte odnotowania, wiele z pozoru niegroźnych stałych fragmentów gry Pogoni kończyło się strzałami na bramkę ŁKS. Pierwszy gol padła w 39. minucie meczu - nieoczekiwanie to gospodarze objęli prowadzenie. Świetnie z lewej strony dośrodkował Głowacki, a piłkę głową do siatki skierował Feiertag, który zrehabilitował się za sytuację z początku meczu. W doliczonym czasie pierwszej połowy sytuacja Pogoni Siedlce znacznie się skomplikowała. Drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę, za faul otrzymał Milasius. Wynik 1:0 utrzymał się do przerwy.