Powiedzieć, że Widzewowi Łódź bardzo zależało na zwycięstwie, to jak nic nie powiedzieć. Patrząc na wyjazdową formę drużyny z Łodzi, to ostatni domowy mecz w tym roku może być jednocześnie ostatnią szansą na punkty. Dlatego dziwić nie może fakt, że Widzew Łódź od pierwszych minut ruszył do ataku. Najpierw niecelnie próbował Fran Alvarez, a kilka minut później fantastycznym strzałem popisał się Mariusz Fornalczyk, a jeszcze lepszą paradą Xavier Dziekoński.
Na szumie się jednak skończyło. Wynik spotkania otworzyła Korona. Kolejny raz gra obrony Widzewa Łódź przypominała kabaret, z czego skorzystał dogrywający Stjepan Davidović oraz strzelający Antonin. Odrobienia start nie było. Był za to kuriozalny gol na 2:0. Nono dośrodkował, Konstantinos Sotiriou przeskoczył Sebastiana Bergiera i będąc tyłem do bramki pokonał nawet nie próbującego interweniować Veljko Ilicia. Odpowiedzieć mógł Fornalczyk, ale jego pierwszy strzał obronił Dziekoński, a druga próba wylądowała na poprzeczce. Stan gry próbował zmienić jeszcze Bergier, ale łodzianie schodzili na przerwę przy wyniku 2:0.
Kolejny “popis” obrony
W szatni musiała pójść mocna bura, ponieważ po kilku minutach widzewiacy za sprawą Juljana Shehu strzelili bramkę kontaktową. Gospodarze byli blisko wyrównania, ale piłka drugi raz w meczu odbiła się od poprzeczki, tym razem po strzale Bergiera. Jednak zamiast remisu dostaliśmy kolejną komiczną serię błędów w defensywie Widzewa Łódź i bramkę na 3:1 autorstwa Davidovicia. Żeby tego było mało w 69. minucie Dion Gallapeni dostał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić boisko. Po tej sytuacji z piłkarzy Igora Joviciewicia zeszło zupełnie powietrze. Finalnie to Korona wraca z tarczą.
Widzew Łódź : Korona Kielce
50’ Shehu 17’ Antonin
35’ Sotiriou
58’ Davuidović
Ilić – Gallapeni, Żyro, Visus (90’ Klukowski), Andreu – Czyż (71’ Pawłowski), Alvarez (71’ Teklić), Shehu – Fornalczyk, Baena (79’ Kozlovsky) – Bergier (79’ Zeqiri)
