Obserwując przechodniów z wnętrza Ryżowej Buły widać, że restauracja przyciąga ich uwagę. Zaciekawieni zatrzymują się i spoglądają na zieloną, przestronną salę ze ścianami pokrytymi mchem, z jasnym neonem i długim barem przeradzającym się w serce tej restauracji, czyli kuchnię. Czekając na zamówienie, warto podglądać kucharzy przy ich pracy. Menu powstało dzięki szefowi kuchni Januszowi Michalakowi, który wcześniej pracował w łódzkim Tabu Sushi i No To Sushi oraz właścicielom restauracji pochodzącym z Bangladeszu.
Na początek warto spróbować kalafiora i krewetek w cieście z ciecierzycy
Gwiazda restauracji, czyli ryżowa bułka
Przejdźmy do rzeczy najważniejszych, czyli jedzenia. Na pierwszy ogień warto wybrać zupę daal z soczewicy na mleku kokosowym. Sycąca i rozgrzewająca, w sam raz na chłodne jesienne popołudnie. Doprawiona tak, aby kurkuma i chilli nie zdominowały smaku warzyw. Następnie czas na… ryżową bułę! Czym są tajemnicze ryżowe buły? To łódeczki z fermentowanego ciasta przygotowywane w specjalnym naczyniu. Płynne ciasto wlewa się do odpowiednio wyprofilowanej „patelni”, w której wypiekane są bułki. Miękkie z jednej strony, a chrupiące z drugiej.
Nie wypada wyjść stąd bez spróbowania głównej pozycji w menu. Opcji jest kilka. W zestawie z mięsnym gulaszem z baraniny, wołowiny przyprawionej garam masalą lub kurczakiem curry. A coś wegetariańskiego? Gulasz z okrą (piżman jadalny) w sosie curry z imbirem i cebulą.
Ryż na słodko
Dla osób, którym zostało jeszcze trochę miejsca w żołądku, proponujemy deser o nazwie Gulamb Jamun. To lekkie jak chmurki pączki w słodkim syropie z pistacjami, owocami i kardamonem.
Na tym jednak nie kończy się lista słodkości. Fani owocowych deserów mogą spróbować lodów mango z kardamonem lub lekkiego karmelowego puddingu z orzechami i owocami.