Gospodarka PRL przeżywała kryzys, pojawiły się trudności w zaopatrzeniu sklepów, co wywoływało coraz większe niezadowolenie. Iskrą, która spowodowała reakcję wybuchową, było wprowadzenie 1 lipca 1980 r. tzw. cen komercyjnych na niektóre gatunki mięsa i jego przetwory. Strajki szybko ogarnęły cały kraj. Po raz kolejny w historii zapalnikiem masowych protestów były podwyżki cen żywności. Rząd argumentował, że państwo dopłaca do wyrobów przemysłu mięsnego 76 mld zł, czyli niemal 80 proc. wartości całej branży, która była kompletnie niewydolna.
Robotniczy sprzeciw
Pierwsza fala strajkowa dotarła do Łodzi na początku sierpnia. Pracę wstrzymali wówczas robotnicy Łódzkich Zakładów Przemysłu Bawełnianego im. Obrońców Pokoju Uniontex. Władze miasta, zaniepokojone wypadkami, zdecydowały się pójść na ustępstwa, obiecując podjęcie działań na rzecz doraźnej podwyżki płac oraz zaopatrzenia sklepów. Protesty jednak rozszerzały się na kolejne zakłady. Momentem przełomowym był strajk w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym (MPK) 26 sierpnia 1980 r., który po fiasku rozmów z dyrekcją przerodził się w strajk okupacyjny. Obok żądań lokalnych, na znak solidarności ze strajkującymi stoczniowcami, dołączono również 21 postulatów gdańskich, w tym bardzo ważny, dotyczący utworzenia niezależnych związków zawodowych. Przypomnijmy, że pod koniec lat 70. przeciętna płaca w gospodarce uspołecznionej w Łodzi wynosiła 4803 zł, a w kraju – nieco ponad 5000 zł. W tamtym czasie kilogram kiełbasy zwyczajnej kosztował 44 zł, mięso – od 30 do 80 zł/kg, cukier na kartki – 10,50 zł/kg, masło 70 zł/kg, chleb 0,8 kg – 4 zł, pół litra wódki – 80 zł, odbiornik telewizyjny (kolor) – ok. 20 000 zł, a fiat 126 p poza przydziałem – 120 000 zł.
>>Dalsza część tekstu znajduje się poniżej<<
