Choć każda z artystek podąża inną drogą ich wspólna obecność na Great September 2025 w Łodzi tworzy niezwykły obraz kobiecej twórczości w Polsce. To będą nie tylko koncerty – to będzie także symboliczna rozmowa trzech generacji artystek, które różnią się stylem i doświadczeniem, ale łączy je jedno: bezkompromisowa szczerość i umiejętność tworzenia muzycznych pejzaży, które zostają z nami na długo.
Jazzowa klasyka i szkoła elegancji
Kiedy Ewa Bem wychodzi na scenę, czas zdaje się płynąć inaczej. Jej głos, pełen ciepła i doświadczenia, niesie w sobie coś, czego nie da się nauczyć – autentyczność, która rodzi się z dekad obecności na estradzie. „Pierwsza Dama Polskiego Jazzu” przez lata budowała mosty między polską publicznością a światem jazzowej tradycji. Współpracowała z gigantami – od Wojciecha Karolaka po Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego – a jej kariera to pasmo koncertów na wszystkich kontynentach. Jej nowy program, „Moje piosenki”, pokazuje artystkę, która nie zamyka się w kanonie własnych hitów, ale potrafi nadać im nowe życie. Dla młodszych pokoleń to lekcja, że muzyka nie starzeje się, jeśli wykonuje ją ktoś, kto naprawdę wierzy w każdą nutę.
Ikona wolności i transformacji
Pokolenie późniejsze, dorastające już w innej Polsce, znalazło swoją ambasadorkę w Kayah. To artystka, która zawsze uciekała przed szufladkami. Gdy trzeba było, nagrała minimalistyczny i intymny „Kamień”. Kiedy miała ochotę, porwała całą Polskę do tańca z Goranem Bregoviciem. Potem sięgnęła po inspiracje etniczne w „Transoriental Orchestra”, by chwilę później zaśpiewać hymn dziewczyńskiej solidarności z Viki Gabor czy z Julią Wieniawą. Kayah to nie tylko głos – to osobowość, która od lat mówi publiczności: bądź sobą, nie bój się różnorodności, muzyka ma łączyć. Jej koncerty są zawsze dialogiem – między kulturami, gatunkami, a także pokoleniami. Można powiedzieć, że Kayah jest swoistym pomostem między klasyczną elegancją Ewy Bem a nowoczesną wrażliwością Kaśki Sochackiej.
Intymność nowego pokolenia
I wreszcie najmłodsza – Kaśka Sochacka, której nazwisko jeszcze kilka lat temu brzmiało jak ciekawostka, a dziś jest jednym z najważniejszych punktów współczesnej sceny. Jej „Ciche dni” to album, który otworzył przed nią drzwi do największych sal koncertowych i przyniósł najważniejsze nagrody. „Ta druga”, druga płyta studyjna, tylko potwierdziła, że nie mamy do czynienia z jednorazowym zjawiskiem, ale z artystką, która konsekwentnie buduje własny język. Sochacka nie potrzebuje fajerwerków – jej siła tkwi w szczerości. Pisze i śpiewa tak, jakby prowadziła intymny dialog ze słuchaczem. W epoce, gdy muzyka często bywa produktem, ona przypomina, że piosenka może być zwierzeniem, subtelnym obrazem codzienności.
