Kibice Widzewa Łódź patrząc na składy meczowe mogli się zaskoczyć. Trener Igor Jovićević zmuszony pauzami za kartki i kontuzjami zdecydował się na spore przemeblowanie składu łódzkiej drużyny, ze zmianą formacji na dwóch napastników na czele. Zmiany w składzie na samym początku meczu nie przyniosły zamierzonych efektów. Długo to gospodarze utrzymywali się przy piłce, prowadząc grę. Piast dochodził do sytuacji, jednak żadna z nich nie była na tyle konkretna, żeby zaskoczyć Macieja Kikolskiego. Po drugiej stronie boiska sytuacja miała się z goła inaczej. Pierwszy poważniejszy zryw łodzian, prostopadłe podanie do Angela Baeny, zakończyło się faulem Placha i podyktowaniem rzutu karnego. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Sebastian Bergier. Otwarcie wyniku nieco ożywiło ofensywne poczynania czerwono-biało-czerwonych, choć wciąż to gospodarze byli stroną nieznacznie przeważającą. Do przerwy nie przyniosło im to jednak bramki.
Wyjście smoka z szatni
Pierwsze minuty po zmianie stron zdecydowanie należały do łodzian. Szybko przyniosło to efekt, bo już w 54. minucie tablica wyników wskazywała 2:0. Bartłomiej Pawłowski dorzucał piłkę z rzutu rożnego, a pewnym strzałem głową do bramki skierował ją Andi Zeqiri, zdobywając pierwszą bramkę w barwach Widzewa Łódź. Przez kolejne minuty Widzew Łódź robił wszystko, żeby nie dać napędzającemu się Piastowi złapać kontaktu. I to się udało. Aż do końcowego gwizdka żadna bramka w tym meczu nie padła, więc czerwono-biało-czerwoni wrócili do Łodzi z kompletem punktów.
Piast Gliwice – Widzew Łódź 0:2 (0:1)
Bramki: Bergier 22’ (k), Zeqiri 54’
Widzew Łódź: Kikolski – Andreou, Visus, Żyro, Kozlovsky – Baena (Krajewski 83’), Selahi (Czyż 71’), Shehu, Pawłowski (Hanousek 90’) – Zeqiri (Klukowski 83’), Bergier
