Łódź.pl

Stowarzyszenie „Amstaffy Niczyje” z Łodzi zwalcza stereotypy. Siła i łagodność mogą iść w parze!

W Łodzi działa grupa przywracają nadzieję psom, w które inni dawno przestali wierzyć. Stowarzyszenie „Amstaffy Niczyje” ratuje psy typu bull oraz udowadnia, że siła i łagodność mogą iść w parze.

Łódź. Stowarzyszenie „Amstaffy Niczyje” z Łodzi zwalcza stereotypy. Siła i łagodność mogą iść w parze!
Stowarzyszenie „Amstaffy Niczyje” z Łodzi zwalcza stereotypy. Siła i łagodność mogą iść w parze!
13 фотоs
Łódź. Stowarzyszenie „Amstaffy Niczyje” z Łodzi zwalcza stereotypy. Siła i łagodność mogą iść w parze!
Łódź. Stowarzyszenie „Amstaffy Niczyje” z Łodzi zwalcza stereotypy. Siła i łagodność mogą iść w parze!
Łódź. Stowarzyszenie „Amstaffy Niczyje” z Łodzi zwalcza stereotypy. Siła i łagodność mogą iść w parze!
Łódź. Stowarzyszenie „Amstaffy Niczyje” z Łodzi zwalcza stereotypy. Siła i łagodność mogą iść w parze!
Łódź. Stowarzyszenie „Amstaffy Niczyje” z Łodzi zwalcza stereotypy. Siła i łagodność mogą iść w parze!
ДИВІТЬСЯ
ФОТО (13)

W Łodzi od lat działa grupa ludzi, których połączyła miłość do psów typu bull – amstaffów, pitbulli, bulterierów, staffików i ich mieszańców. Choć jako Stowarzyszenie „Amstaffy Niczyje” funkcjonują formalnie od 2018 r., ich historia sięga znacznie dalej – zaczęła się ponad dekadę temu od garstki pasjonatów, którzy chcieli pomóc porzuconym i niechcianym psom. Powstał wtedy profil facebookowy, przyszły pierwsze interwencje, a dziś prężnie działająca organizacja ratuje zwierzęta nie tylko z Łodzi, ale i z całej Polski. Jej członkowie nie ograniczają się do ratowania – walczą także ze stereotypami o psach typu bull, pokazując, że siła może iść w parze z łagodnością. – Zobaczyłem ogłoszenie o poszukiwaniu wolontariuszy. Po pierwszym spotkaniu wiedziałem, że to coś więcej niż akcja, to misja – wspomina Adam Brzozowski, członek zarządu. – Po kilku miesiącach razem z Agnieszką, naszą prezeską, postanowiliśmy stworzyć formalne stowarzyszenie, by pomagać na większą skalę – tłumaczy.

Dziś wolontariusze codziennie ratują, leczą, socjalizują i przygotowują psy do adopcji. – Każdy weekend spędzam w hotelu dla zwierząt. Uczę psy relacji z człowiekiem, fotografuję je, przygotowuję ogłoszenia adopcyjne. To nie jest praca, to styl życia – dodaje.

Niunia i Julek  

Niunia i Julek to dwa psy, które dzięki Amstaffom Niczyim dostały nowe życie i kochające domy. Dominika, opiekunka Niuni, wspomina, że decyzja o adopcji była całkowicie spontaniczna. – Pojechaliśmy tylko obejrzeć psa, ale wiadomo, jak to się kończy – wróciliśmy z Niunią do domu – śmieje się. 

Już po kilku dniach suczka poczuła się jak u siebie, a dziś jej ulubionym miejscem jest kanapa, której niechętnie ustępuje innym domownikom. – Zależało nam, by nasz mały syn od dziecka uczył się miłości i szacunku do zwierząt. Widać, jak pięknie ta więź się rozwija – dodaje. 

Z kolei Adam, opiekun Julka, przyznaje, że sam kiedyś wierzył w stereotypy o „groźnych rasach”. – To żona przekonała mnie, że to niesprawiedliwe. Gdy zobaczyliśmy zdjęcie Julka na stronie Amstaffów Niczyich, od razu wiedzieliśmy, że to nasz pies. Pojechaliśmy po niego aż do Olsztyna, a już w samochodzie wiedziałem, że się zakochałem – wspomina. 

Teraz Julek to spokojny, wierny towarzysz, który reaguje na dźwięk otwieranej lodówki szybciej niż na swoje imię.

Zmieniają strach w empatię

Działalność stowarzyszenia to nie tylko adopcje, ale przede wszystkim edukacja. Wolontariusze chcą pokazać, że groźny wygląd nie czyni psa złym. – Najtrudniejsze jest to, że widzimy, jak wielką krzywdę potrafi wyrządzić człowiek istocie, która jest niewinna – mówi Adam. – Największą satysfakcją są metamorfozy – widok psa, który po miesiącach strachu zaczyna ufać człowiekowi i cieszyć się życiem – dodaje.

Stowarzyszenie „Amstaffy Niczyje” działa całkowicie non-profit, utrzymując się z darowizn i wolontariatu. Każdy łodzianin może pomóc, nawet drobnym gestem. – Nie każdy może adoptować, ale można udostępniać posty, ustawić stały przelew na 10 zł miesięcznie. To niby niewiele, ale gdy zrobi to kilkaset osób, tworzy się ogromna moc pomagania – tłumaczy Adam.

Choć przed nimi wciąż wiele pracy, wolontariusze wierzą, że kiedyś uda się odmienić los tych psów na stałe. – Moim marzeniem jest, abyśmy kiedyś mogli powiedzieć, że nie jesteśmy już potrzebni, że każdy pies ma dom i kochającego człowieka. Wtedy nasza misja będzie spełniona – dodaje.

Pasja, poświęcenie, rodzinna atmosfera

Za każdą udaną adopcją stoją godziny pracy, rozmów i emocji. Wolontariusze Amstaffów Niczyich łączą codzienne obowiązki z pomocą zwierzętom, często kosztem własnego czasu i odpoczynku. – Każdy weekend spędzamy w hotelu dla zwierząt: sprzątamy, karmimy, wyprowadzamy psy, uczymy je zaufania. To nie jest praca na chwilę, to część naszego życia – mówi Adam. – Łączy nas jedno: dobro naszych psów.

ДИВІТЬСЯ ТАКОЖ