Zespół prowadzony przez Marka Chojnackiego po przegranej z katowiczankami pojechał do Szczecina, gdzie wygrał 2:1 z Pogonią. Obie bramki dla przyjezdnych strzeliła Anna Rędzia. Prawdziwą wartość tej wygranej ekipa z ul. Milionowej poznała jednak dopiero dwa dni później, po meczu GKS-u z grającym o “pietruszkę” wrocławskim Śląskiem. W Katowicach przygotowano mistrzowską fetę, która miała się rozpocząć po ostatnim gwizdku. Szampany w pośpiechu trzeba było jednak chować, gdyż zamiast trzech punktów, pucharu i złotych medali był zimny prysznic. Lider nie sprostał zadaniu i przed własną publicznością uległ wrocławiankom 0:2. Ten wynik sprawił, że przed ostatnią serią spotkań GKS i TME SMS mają po 52 pkt i stoczą korespondencyjny pojedynek o zwycięstwo w rozgrywkach Orlen Ekstraligi Kobiet.
– Po meczu z Katowicami na pewno był żal, bo wtedy wszystko zależało od nas. Trzeba jednak patrzeć w przyszłość. Chciałyśmy jak najszybciej się zmobilizować, wrócić do naszej najlepszej gry i już w Szczecinie pokazać na boisku to, co potrafimy – mówiła Wiktoria Zieniewicz.
Ta sztuka łodziankom się udała i po wygranej z Pogonią wciąż są w grze o najważniejsze trofeum.