W teorii Widzew Łódź i Motor Lublin powinny być gwarantem otwartej gry i sporej liczby bramek. Jednak jak doskonale wiemy, teoria nie zawsze spotyka się z praktyką. Pierwsza połowa od początku była bardzo zamknięta. Wystarczy wspomnieć, że pierwsze celne strzały oglądaliśmy dopiero po pół godziny gry. Widać było, że obu drużynom mocniej zależy na zachowaniu balansu w defensywie, niż szaleńczych atakach. Zarówno Widzew Łódź, jak i Motor Lublin mocno zamknęły boczne sektory boiska, co okazywało się to skuteczne, ale i zabijące mecz. Napastnicy obu drużyn – Sebastian Bergier i Karol Czubak korzystali głównie z dośrodkowań, a tych było jak na lekarstwo. Im bliżej końca, tym robiło się więcej przestrzeni i głównie korzystał z tego Motor Lublin. W 41. minucie w końcu padła bramka. Ivo Rodrigues dograł w pole karne, a Michał Król zupełnie niepilnowany trafił do siatki. Bardzo źle w obronie zachował się Peter Therkildsen, który mógł tę piłkę wybić, ale w ostatniej chwili schował głowę. Do końca pierwszej części gry Widzew Łódź nawet nie spróbował odrobić start.
Dwa ciosy i knockout
Po zmianie stron Motor Lublin bardzo szybko podwyższył prowadzenie. Michał Król oddał strzał, który w finezyjny sposób przeciął Karol Czubak i zupełnie zmylił Macieja Kikolskiego. Niewiele czasu upłynęło, a padła trzecia bramka dla gospodarzy. Therkildsen złamał linię spalonego, Żyro opuścił swoją pozycję i Czubak kolejny raz mógł się cieszyć z gola. Widzew po tym się nie pozbierał. Igor Jovićević posłał na boisko całą siłę ofensywną, ale to nic nie dało. RTS był bezradny, pogubiony i w pełni zasłużenie przegrał 0:3. Szansa na rehabilitację już w środę (29 października) w pucharowym meczu z Zagłębiem Lubin.
Motor Lublin : Widzew Łódź
41’ Król
47’ Czubak
52’ Czubak
Kikolski – Krajewski, Żyro, Visus, Therkildsen (57’ Gallapeni) – Selahi – Czyż (67’ Pawłowski), Alvarez (67’ Zeqiri) – Fornalczyk (83’ Ba), Akere (57’ Baena) – Bergier
