Od samego początku obie drużyny nie mogły złapać właściwego rytmu. Gra była rwana, brakowało płynności, co sprawiało, że mecz momentami przypominał przedsezonowe starcia towarzyskie. Jednak w pewnym momencie Wisła Płock zaczęła narzucać swój styl gry. Efektem był gol Rafała Wolskiego w 40. minucie. Główną winę za stratę bramki ponosi Mateusz Żyro, jednak zarówno Henrich Ravas, jak i Andrejs Ciganiks mogli zachować się lepiej.
Po przerwie Widzew Łódź chciał zaatakować wyżej. Jednak to gospodarze jako pierwsi stworzyli okazję bramkową i tylko szczęściu Janusz Niedźwiedź może przypisywać to, że nie padł z niej gol. RTS próbował, ale wyraźnie się tym męczył. Nie wychodziło nic, szarpał Bartłomiej Pawłowski, z daleka próbował Julian Shehu, ale piłka nie chciała wpaść do siatki.