Widzew przegrał z Legią w Warszawie. Cudu nie było [RELACJA]

Widzew Łódź do Warszawy na mecz z Legią jechał bardzo mocno zmotywowany. Wszyscy chcieli sprawić niespodziankę i zdobyć trzy punkty na Łazienkowskiej przed przerwą reprezentacyjną. To się nie udało, a cały obraz meczu nie jest dla łodzian zbyt ciekawy.

piłkarze podczas meczu
Widzew przegrał z Legią, fot. Radosław Jóźwiak
7 фотоs
piłkarze podczas meczu
piłkarze podczas meczu
piłkarze podczas meczu
piłkarze podczas meczu
piłkarze podczas meczu
ДИВІТЬСЯ
ФОТО (7)

Przed meczem z Legią w mediach pojawiały się informacje, że posada Janusza Niedźwiedzia jest zagrożona. Pojawiały się również głosy, że w przypadku porażki Widzew będzie szukał nowego trenera. Z łódzkiego obozu padały zapowiedzi mocnej gry od pierwszej do ostatniej minuty. Ofensywna i odważna postawa miała być kluczem do pokonania stołecznych. Jednak takie podejście może okazać się mieczem obosiecznym. 

Zgodnie z zapowiedziami przyjezdni zaczęli mocno. Już w czwartej minucie bardzo groźnie głową uderzył Mato Milos, jednak dobrą interwencją popisał się Tobiasz. Bramkarz Legii bardzo szybko wznowił grę. Zagrał daleko do Ernesta Muciego, a ten zgubił spóźnionych defensorów Widzewa i pojedynku sam na sam pokonał Henricha Ravasa. To ewidentnie rozbiło drużynę gości. RTS nie był w stanie zawiązać jeden składnej akcji, problemy były z wyprowadzeniem akcji. Jednak jeżeli udało się już podejść w okolice pola karnego rywali, nie było pomysłu, co z tym zrobić dalej. Zupełnie nie zanosiło się na to, żeby Widzew miał wyrównać i włączyć się do gry o punkty. 

Aż przyszła 44. minuta i Ravas zrobił to samo co Tobiasz. Długim wybiciem uruchomił Jordiego Sancheza, ten spokojnie przyjął piłkę, okiwał dwóch obrońców i lewą nogą zdobył bramkę. Sędzie Tomasz Musiał doliczył aż siedem minut, więc goście mieli sporo czasu, żeby wykorzystać ten rozpęd. Niewiele jednak brakowało, żeby hurraoptymizm po zdobytej bramce przerodził się w rozpacz. Tylko niesamowity kiks Macieja Rosołka, który nie trafił do pustej bramki, uratował Widzew przed zejściem na przerwę przy niekorzystnym wyniku. 

Zamiast walki, dwie bramki straty

Druga połowa mogła zacząć się piorunująco. Bartłomiej Pawłowski fantastycznie wypuścił Sancheza, jednak ten w bardzo dobrej sytuacji chybił. Widzew chciał wykorzystać ten rozpęd i zaczął mocno naciskać na Legię. Brakowało jednak ostatniego podania, które otworzyłoby drogę do bramki.

Z upływem czasu gospodarze zaczęli odzyskiwać kontrolę nad meczem, coraz groźniej poczynając sobie pod polem karnym rywali. Zakończyć się to mogło tylko w jeden sposób – golem. Ernest Terpiłowski przed polem karnym wbił piłkę spod nóg Jurgena Elitima, ale tak niefortunnie, że ta trafiła do Muciego, który strzałem z pierwszej piłki pokonał Ravasa. 

Końcowe minuty tego meczu w wykonaniu Widzewa podsumowuje jedno słowo – chaos. Momentami można było tylko łapać się za głowę, patrząc na poczynania piłkarzy w czerwonych strojach. W doliczonym czasie gry Luis da Silva nie dość, że swoim zachowaniem sprokurował groźną sytuację w polu karnym, to próbując się ratować, faulował Marka Guala. Efekt? Rzut karny i czerwona kartka. Katem był Josue, który pewnie wykorzystał strzał z jedenastego metra. Na tym mecz się zakończył, ale w Widzewie dopiero rozpoczynają się rozmowy, co zrobić dalej, żeby poprawić sytuację sportową. 

Legia Warszawa 3:1 Widzew Łódź

6’ Muci

44’ Sanchez

75’ Muci

90+6’ da Silva (CZ)

90+7 Josue

Widzew: Ravas – Stępiński (82’ Żyro), Szota, Silva – Milos, Hanousek, Alvarez (70’), Nunes – Tkacz (46’ Terpiłowski), Pawłowski – Sanchez (82’ Ciganiks)

ДИВІТЬСЯ ТАКОЖ