Od bicia na alarm kibiców ŁKS Łódź już bolą uszy. Ich drużyna nie potrafi wejść w rytm, który pozwoli na regularne punktowanie i zbliżenie się do choćby strefy barażowej. Po dwóch niezłych występach i zwycięstwach nad GKS Tychy i Stalą Rzeszów przyszły dwie porażki, obok których nie można przejść obojętnie.
Najpierw w lidze łodzianie przegrali 1:3 z Pogonią Siedlce, a następnie 1:2 w Pucharze Polski z GKS Katowice. W obu przypadkach ŁKS Łódź wyglądał bardzo źle. Błędy obrony zakrawały o kryminał, kreatywność pomocników była bliska zeru, a napastnicy, jeśli mieli jakieś sytuacje, to je marnowali. Przy takiej dyspozycji trudno myśleć o pokonaniu Śląska, a co dopiero o walce o awans.
Szybki powrót?
Spadek wrocławian w poprzednim sezonie był niemałą sensacją. Wicemistrz Polski – zamiast walczyć w europejskich pucharach, zbierać punkty do rankingu i grać o jak najlepszą lokatę w Ekstraklasie – wszedł w sezon tak fatalnie, że do końca nie wygrzebał się z tego dołka. Początek obecnych rozgrywek wskazuje na to, że zespół Antego Šimundžy zanotuje ekspresowy powrót do elity. Czy kolejny krok na tej drodze postawi w Łodzi? Przekonamy się w poniedziałek (3 listopada). Start meczu o godz. 18:45.
