Z łódzką firmą na Dakar. Krzysztof Hołowczyc wraca do gry

Po dziewięcioletniej przerwie Krzysztof Hołowczyc ponownie wystartuje w Dakarze. Doświadczonego kierowcę do powrotu na trasę najsłynniejszego rajdu samochodowego namówił łódzki biznesmen Jarosław Peczka. Właściciel firmy Bio-Gen angażuje się m.in. w zbiórki Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która również będzie obecna na przyszłorocznym Dakarze.

Rajd Dakar 2024
Krzysztof Hołowczyc i Łukasz Kurzeja w Łodzi rozpoczęli oficjalnie operację „Dakar 2024"
4 фото
Rajd Dakar 2024
Rajd Dakar 2024
Rajd Dakar 2024
ДИВІТЬСЯ
ФОТО (4)

W trakcie prezentacji w łódzkim Hotelu DoubleTree by Hilton Peczka zadeklarował, że za każdy kilometr przejechany przez Hołowczyca w nadchodzącej edycji Dakaru konto WOŚP powiększy się o 10 zł. Jest więc o co walczyć, bo po bezdrożach Arabii Saudyjskiej uczestnicy rajdu będą mieli do przejechania prawie 8 000 km! Hołowczyc z pilotem Łukaszem Kurzeją będą je pokonywali w terenowym MINI, przygotowanym przez niemiecki zespół X-raid. Dla 61-letniego kierowcy będzie to już 11 start w Dakarze, natomiast pilot zadebiutuje w tej imprezie.

Hołowczyc nie ukrywa, że powrotem na trasę legendarnego rajdu chce pokazać, że po wygranej walce z ciężką chorobą wciąż na wiele go stać. – Każdy człowiek szuka swoich granic. Po to się wchodzi w najgorszych warunkach na wysokie góry, żeby udowodnić sobie, że potrafię. Ja chciałbym na tym rajdzie powrócić do miejsca, w którym czuję, że to już koniec moich możliwości, baterie są wyczerpane, a jednak jeszcze raz coś przełączam i jadę dalej. Nie można zapominać o tym, że obok mnie jest wspaniały pilot, który wsiada ze mną do samochodu i tez wierzy w pokonanie tych słabości. Dwóch takich zdeterminowanych gości musi odnieść sukces – powiedział Hołowczyc.

Przyszłoroczny Dakar odbędzie się w Arabii Saudyjskiej. Rywalizacja rozpocznie się 5 stycznia w Al.-Uli, a zakończy 19 stycznia w Janbu. Ponad 8 000 km załoga Hołowczyc – Kurzeja będzie pokonywała MINI z bardzo zmienionym skokiem zawieszenia. – Tymi autami wjeżdżamy w miejsca, które wydają się niemożliwe do pokonania. Prędkości osiągane w dziurawym terenie wyglądają nieludzko. Nieraz widzę wielką dziurę i razem z Łukaszem kulimy się w oczekiwaniu na mocne uderzenie, a samochód gładko pokonuje przeszkodę. Trzeba jednak pamiętać, że zawsze jest jakaś granica. W tym przypadku jest ona znacznie wyżej. Jak wjeżdżasz w dużą dziurę 150 km/h, a później opierasz się dachem, to jednak dużo bardziej boli. W naszym samochodzie jest silnik z zapłonem samoczynnym, czyli tak zwany diesel, ale napędzany paliwem biologicznym, mającym emisję CO2 mniejszą o 90 procent od standardowej. Jest to więc dużo bardziej ekologiczny samochód od innych aut, co jest też bardzo ważne dla naszego sponsora – wyjaśnił Hołowczyc.

Dodał, że Dakar jest jednym z rajdów, w których wciąż ogromne znaczenie mają umiejętności, przygotowanie oraz doświadczenie załogi. - W sportach motorowych coraz bardziej dominujące staje się to, co z samochodem mogą zrobić inżynierowie. Wystarczy spojrzeć na Formułę 1, w której naprawdę przeciętnego zawodnika możemy wsadzić do najlepszego bolidu i będzie walczył o zwycięstwo. W WRC ta granica również się wyraźnie przesuwa i sprzęt ma coraz większe znaczenie. W rajdach terenowych cross country nadal liczy się czynnik ludzki, czyli – jak to mówią Niemcy – ta substancja białkowa będąca łącznikiem kierownicy z pedałami. Tu wciąż z trochę słabszym sprzętem masz szansę walczyć o trofea. Jeżeli odcinek specjalny ma kilkaset kilometrów, a dziennie pokonujemy ok. tysiąca, to nasza wytrzymałość, przygotowanie i umiejętność rozłożenia sił mają ogromne znaczenie. Kto brał udział w Dakarze ten wie, że jest to rajd, w którym najpierw trzeba być na mecie, a dopiero później można powiedzieć, że osiągnęło się jakiś wynik – podsumował Hołowczyc.

ДИВІТЬСЯ ТАКОЖ