Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego można było spodziewać się, że to ŁKS Łódź będzie stroną przeważającą na boisku. To szybko znalazło swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości, bo już od pierwszej minuty łodzianie łapali coraz większą inicjatywę.
Przewagę szybko udało się udokumentować, bowiem już w ósmej minucie ełkaesiacy byli na prowadzeniu. Po jednej z akcji skrzydłem Antoni Młynarczyk starał się dorzucać piłkę w pole karne, ale na drodze stanęła jej ręka jednego z obrońców znicza. Sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr, a pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Michał Mokrzycki.
Jak się okazało – był to dopiero początek ciekawego widowiska. Po otwarciu wyniku łodzianie nieco oddali pole swoim rywalom, z czego pruszkowianie z dużą chęcią skorzystali. Znicz potrafił zawiązać akcje, które zmuszały Aleksandra Bobka do zachowania czujności, jednak w każdej z nich zabrakło przede wszystkim wykończenia i celności.
Po drugiej stronie boiska ŁKS Łódź był zdecydowanie konkretniejszy. Swoją szansę na podwyższenie wyniku miał Antoni Młynarczyk, jednak piłka po jego strzale poszybowała prosto w poprzeczkę. Niecelnie z dogodnych pozycji strzelał Pirulo. Kiedy już piłka ponownie zatrzepotała w siatce gospodarzy po strzale Andreu Arasy, sędzia liniowy dopatrzył się pozycji spalonej przy rozegraniu rzutu wolnego, przez co bramka nie została uznana.
Pierwsza część meczu była więc ciekawym, ofensywnym widowiskiem. Zabrakło jedynie kolejnych bramek, choć obie drużyny miały swoje okazje.