Swoją przygodę z filmami animowanymi zaczęła, gdy miała 12 lat. Była wtedy zafascynowana klockami LEGO Bionicle, układała z nich różne postacie, zmieniała ich położenie i robiła zdjęcia poszczególnym pozycjom. Potem wykonane fotografie łączyła w całość, tworząc amatorskie filmy. Podczas ich oglądania miało się wrażenie, że jej bohaterowie się ruszają.
– I tak właśnie w największym skrócie działa animacja poklatkowa (z ang. – „stop motion”) – mówi Julia Orlik-Buratyńska.
W Szkole Filmowej w Łodzi
Początkowo rozwijała swoją pasję na własną rękę, ale w trzeciej klasie liceum postanowiła, że podejmie studia w łódzkiej filmówce na kierunku film animowany i efekty specjalne.
– Wiedziałam, że będę tam mogła pracować pod okiem profesjonalistów – dodaje. – Miałam jednak dość sporo wątpliwości, czy jest to dla mnie odpowiednie miejsce. Nie jestem zbytnio uzdolniona plastycznie i nie umiem dobrze rysować. Potrafię jednak wymyślić ciekawą fabułę, a to akurat jest w przypadku filmów najważniejsze.
W czasie studiów miała wiele okazji, żeby podszlifować swoje umiejętności z rysunku i choć próbowała w nim swoich sił, jej serce pozostało przy animacji poklatkowej.
– Bardzo lubię oglądać filmy rysunkowe, ale swoje prace wolę przygotowywać w stop motion, dzięki czemu nie muszę cały czas siedzieć przed komputerem. Animacja poklatkowa jest też zdecydowanie szybsza – w jeden dzień mogę przygotować minutę filmu, a gdybym wszystko musiała rysować, czas pracy zdecydowanie by się wydłużył – podkreśla.
Zachęta do refleksji
Przygotowania do filmu Julia najczęściej rozpoczyna od wymyślenia interesującej historii, którą chce przedstawić. Już od samego początku przyświeca jej jedna zasada – animacje muszą być klarowne w odbiorze i mają przekazywać różne emocje – nie tylko pozytywne, lecz również negatywne. Gdy robiła prace zaliczeniowe na studiach, miała pełną dowolność wyboru tematu. Za każdym razem decydowała się na to, co w danym momencie było jej bliskie.
– W filmie dyplomowym zawarłam swoje refleksje dotyczące studiów – opowiada. – Nie zapominam jednak o tematach ważnych społecznie. W innych swoich pracach mówię m.in. o nonkonformizmie, pracoholizmie, odmienności i problemie opieki nad starszą osobą. Uważam, że warto się skupiać na takich tematach, bo zadaniem filmów jest nie tylko dostarczanie widzom rozrywki, ale też zachęcanie ich do przemyśleń.
Wiele wyzwań
Dużo satysfakcji sprawia jej proces twórczy – wymyślenie fabuły, własnoręczne przygotowanie przedmiotu, który staje się bohaterem opowieści, a także wykonanie zdjęć. Każda praca wiąże się z wieloma wyzwaniami.
– Męcząca jest postprodukcja i usuwanie z fotografii różnych mankamentów. Przerabianie zdjęć to prawdziwy horror! – przyznaje Julia. – Poza tym w czasie studiów każdy z nas musiał robić wszystko samodzielnie – byliśmy montażystami, reżyserami i dźwiękowcami. Zbyt wiele pracy może przytłoczyć, dlatego w przyszłości, w kolejnych projektach, planuję korzystać z pomocy innych osób.
Na festiwalach
Przygotowane przez Julię animacje regularnie pojawiają się na imprezach filmowych w różnych miastach Polski i za granicą, gdzie zdobywają nagrody. „To nie będzie film festiwalowy” wyświetlono m.in w Portugalii i Luksemburgu, a „Jestem tutaj” w Chorwacji, Austrii, Francji, Argentynie i na Cyprze. Dzięki licznym osiągnięciom tuż po zakończeniu nauki Julia otrzymała pracę w szkole filmowej i uczy innych studentów podstaw animacji. W przyszłym roku planuje również aplikować do szkoły doktorskiej.
– Czuję, że praca na uczelni to dla mnie odpowiednie zajęcie. Chcę przekazywać swoją wiedzę innym osobom – dodaje.
Filmy Julii można znaleźć na jej YouTubie: www.youtube.com/@ekstrahit/videos