Fortuna z… Lamusa. O osadach młyńskich z połowy XIX wieku. Kim byli właściciele i pracownicy?

Plan Łodzi z poł. XIX w. pokazuje, jak rozłożone były główne punkty rodzącego się przemysłu. Nowe Miasto nie miało charakteru fabrycznego, nad stawem na Łódce próbowano jedynie uruchomić folusz i browar na bazie dawnego młyna Grobelnego. Osadę sukienniczą zasiedlili tkacze wełny, sprowadzeni głównie z Niemiec, którzy pracowali w swoich domowych warsztatach.

Fortuna z… Lamusa. O osadach młyńskich z połowy XIX wieku. Kim byli właściciele i pracownicy?
Fortuna z… Lamusa. O osadach młyńskich z połowy XIX wieku. Kim byli właściciele i pracownicy?

Potem w kierunku południowym, wzdłuż ul. Piotrkowskiej, powstała Łódka – osada prządków bawełny i lnu – ale zasadnicze znacznie dla rozwoju łódzkiego przemysłu miały posiadła wodno-fabryczne na Jasieniu. Te położone najbliżej głównej ulicy, zwane bielnikowym, objął finalnie Tytus Kopisch, a tereny wokół stawu na Jasieniu, po nieudanych próbach inwestycji kilku fabrykantów, przejął Ludwik Geyer. Osada Łódka rozciągała się dalej w kierunku wschodnim zgodnie z położeniem dawnych osad młyńskich, a jednym z nich był młyn o nazwie Lamus, który w 1584 r. zbudował niejaki Krupa za zgodą biskupa Rozdrażewskiego. 

Przemiał właścicieli 

Historia tego miejsca jest bardzo charakterystyczna dla początków Łodzi przemysłowej z uwagi na bardzo częstą zmianę właścicieli rozmaitych nieruchomości, którzy z różnym skutkiem próbowali rozwinąć swoje interesy. W 1824 r. Marcin, zwany Lamusem, właśnie od nazwy młyna, jego współposiadacz wraz z dwoma sukcesorami, Rochem Krupskim i Andrzejem Laskowskim, został powiadomiony, że władze miasta Łodzi, wg planu regulacyjnego, przejmują od niego „osadę wyrobów mącznych” i zamieniają na „posiadło wodne”. I niemal natychmiast gmina oddała je fabrykantowi C. F. Wendischowi na urządzenie posiadła fabrycznego z czynszem rocznym 250 złp., ale najemca, który gospodarował również na Księżym Młynie, zmarł na zawał serca w czerwcu 1832 r. Następnie użytkownikiem został Schmidt, rekomendowany przez Zgromadzenie Tkaczy, który zamierzał założyć blicharnię. O wieczystą dzierżawę starał się też Karol H. Oeser, ale burmistrz się nie zgodził. Ostatecznie na rok posiadło Lamus przejął były pracownik Wendischa – Karol Trenkler.

Wiele pomysłów, efektów brak

W 1833 r. Lamus chciał kupić Jan Freund, posiadacz młyna w Imielniku k. Strykowa, proponując remont na własny koszt bez dotacji rządowych. Rok następny przynosi ciekawą ofertę Karola Aurycha, pończosznika łódzkiego, który był zainteresowany Lamusem, „aby hodowlę jedwabników tamże urządzić”. 

Ostatecznie 18 maja 1836 r. odbyła się licytacja posiadła Lamus, do której przystąpili: Karol Trenkler, Jan Reuter, Tytus Kopisch, Beniamin Rokiel i Karol Eisert. Ten ostatni wygrał przetarg na roczną dzierżawę za 611 zł. Kopischa, właściciela bielnika niżej położonego, zapewniono, że Lamus „wody osłabiać, mącić lub brudzić nie będzie”. W 1838 r. podanie o dzierżawę złożył Antoni Ignacy Seidel – wytwórca sztucznych kamieni. Magistrat odmówił, motywując, że „jego rzemiosło wymaga ręcznych warsztatów, a nie siły wodnej”. Zaproponowano Seidlowi warsztat w Nowym Rynku (pl. Wolności), a mając na widoku wysokie korzyści dla kasy miejskiej, udzielono dzierżawy wieczystej Lamusa Piotrowi Tylmesowi, który miał zamiar uruchomić tu przeniesione z Warszawy zakład i drukarnię wyrobów jedwabnych. Jednak pomimo ponagleń i zobowiązania z 1841 r., żadnej fabryki nie założono, a Lamus służył tylko do mielenia zboża. Równolegle o dzierżawą starał się Ludolf Kindl, mechanik, chcący uruchomić fabrykę chemiczną i wyrobów żelaznych.

Grohmanowie na horyzoncie

Ofertę Kindla przebił jednak Treugott Grohman, zamieszkały w Zgierzu, któremu 11 czerwca 1841 r. Urząd Municypalny powierzył zdewastowany młyn. Lamus był już w tak złym stanie, że ledwie mógł przemielić dwa korce żyta dziennie, a w mieście funkcjonowało już 13 wiatraków i pięć innych młynów, więc nie warto było w niego inwestować. Lamus stał trochę na północny wschód od dzisiejszego skrzyżowania ulic Tymienieckiego i Kilińskiego, nad strugą bez nazwy, dopływem Jasienia, w miejscu o małym spadku, gdzie w dodatku w naturalny sposób wytworzyła się sadzawka. W 1842 r. był to obiekt całkowicie zdewastowany i opuszczony, na którym jednak swoją karierę rozpoczęła rodzina Grohmanów, która w krótkim czasie osiągnęła sukces i zdobyła fortunę, o czym napiszemy za tydzień.

ZOBACZ TAKŻE