Gawędy łódzkie. Zośka Strasibotka – tragiczny finał posądzenia o czary

W XVII-wiecznej Łodzi odbyło się przypuszczalnie kilka procesów o czary, choć do naszych czasów zachował się jeden dokument potwierdzający taki fakt.

fot. Envato Elements
W XVII-wiecznej Łodzi odbyło się przypuszczalnie kilka procesów o czary.

To pochodzący z 1652 roku protokół przebiegu badań sądowych niejakiej Zofii Straszybot, pióra pisarza przysięgłego Sebastyjana Komosińskiego. Legendy łódzkie mówią także o Czarnej Mańce, czarownicy potężnej, której sadybę nad stawem na Jasieni w Wólce, gdzieś w okolicach Górnego Rynku nazywano Czarnym Dworem. Za czarownicę uznano również – jak głoszą przekazy – Marysię Fikus, zwaną „Mańką Kłak” oraz Baśkę z Sikawy, rzekomo wywołującą pożary...

Proces Zośki, zwanej również Strasibotką – jak wynika z relacji Komosińskiego – opierał się głównie na zeznaniach świadków, którzy relacjonowali dziwne zachowania oskarżonej, a także awantury z bratem, który krzyczał, że matkę i siostrę jako „niegodne warto by na proch spalić”.

Składane przez sąsiada zeznania opisują, jak to Zofia, niosąc do domu wodę, wylewała ją na ziemi, a „od płotu wspak chodziła”. Wczesną wiosną łapała ponoć żaby, przypiekała je i zawieszała nad bydłem, by czarownice mleka krowom „nie odjęły”. W XVII-wiecznej Łodzi, władze nie były przygotowane na taki proces, więc rajcowie musieli udać się po pomoc do większego miasta, czyli… Rzgowa, by stamtąd sprowadzić urzędników, którymi byli Bartosz Warka i Jan Prukaza. Musiano również poszukać wprawnego w torturach kata. Strasibotka ponoć szybko wyzionęła ducha, a jej doczesne szczątki pogrzebano na wieczną wzgardę gdzieś na krańcach gruntów miejskich...

ZOBACZ TAKŻE