Jak ŁKS Łódź został Rycerzami Wiosny? Historia meczu stulecia

Rycerze Wiosny to jeden z najoryginalniejszych przydomków, jaki nosi w Polsce drużyna piłkarska. Łodzianom nie trzeba tłumaczyć, który klub nosi to miano – oczywiście Łódzki Klub Sportowy. Nie wszyscy jednak pamiętają, skąd wzięła się ta nazwa i w jakich okolicznościach Biało-Czerwono-Biali zostali właśnie w ten sposób ochrzczeni. A szkoda, bo historię tę warto przypominać.

Jak ŁKS Łódź został Rycerzami Wiosny?
Rycerze Wiosny to jeden z najoryginalniejszych przydomków, jaki nosi w Polsce drużyna piłkarska
3 zdjęcia
Jak ŁKS Łódź został Rycerzami Wiosny?
Jak ŁKS Łódź został Rycerzami Wiosny?
ZOBACZ
ZDJĘCIA (3)

Właśnie mija 66. rocznica „meczu stulecia”, w którym ŁKS rozgromił ówczesną „drużynę gwiazd”, czyli Górnik Zabrze. Historia „meczu stulecia” i nadania ełkaesiakom przydomka „Rycerze Wiosny” nie jest tylko zwykłą anegdotą, której znajomością warto się pochwalić. To jedno z najważniejszych wydarzeń w historii ŁKS, które na długie lata ugruntowało niezłomny charakter drużyny.

Mecz stulecia

W kwietniu 1957 r. łodzianie dopiero przystępowali do ligowych rozgrywek. Mecze wówczas rozgrywano w systemie wiosna–jesień, odwrotnie niż teraz. 7 kwietnia, w drugiej kolejce, łodzianie mieli zmierzyć się z Górnikiem Zabrze, zespołem nazywanym wówczas „drużyną gwiazd”. O wygraną miało być trudno, ale nie tylko dlatego, że przeciwnik był bardzo silny, powodem były także niesprzyjające warunki. Boisko w Zabrzu w niczym nie przypominało obecnych muraw – było błotniście i mokro. Mecz zaczął się dla przyjezdnych fatalnie. Po 30 minutach gry ŁKS nie tylko stracił gola, ale również zawodnika. Boisko musiał opuścić Stanisław Wlazły, który zderzył się ze strzelcem bramki dla Górnika, Romanem Lentnerem. Sytuacja była beznadziejna, bo ówczesne reguły gry nie pozwalały dokonać zmiany. ŁKS musiał radzić sobie w dziesiątkę.

I wówczas stało się niemożliwe! Łodzianie zagrali jak z nut. Nie tylko wyrównali, ale szybko wyszli na prowadzenie. Zaczęło się od dwóch goli Stanisława Barana, który z pomocą Kazimierza Kowalca i Władysława Soporka znalazł drogę do bramki przeciwnika. Na przerwę łodzianie schodzili, prowadząc. I wcale nie zamierzali spoczywać na laurach. W drugiej połowie strzelili kolejne trzy gole! Serię znów rozpoczął fenomenalny Baran, który trafił z rzutu wolnego. W 75. minucie zaliczył swoje czwarte swoje trafienie, a minutę później zabrzanie musieli wyciągać piłkę z siatki po strzale Soporka, który, jak się okazało, rok później został królem strzelców l ligi. Ostatecznie ŁKS Rozgromił Górnik Zabrze 1:5!

„Kapelusze z głów!”

Wygrana ŁKS odbiła się szerokim echem. Przegląd Sportowy dosłownie rozpływał się nad grą łodzian. Zbigniew Dutkowski w sprawozdaniu napisał: „To był triumf całego kolektywu, w którym jeden grał za wszystkich, a wszyscy za jednego. Dobrzy technicznie łodzianie wykazali się znakomitą taktyką i bojowością, potwierdzili także, że w piłkę nożną gra się nie tylko nogami, ale głową, myślą i inteligencją”. Właśnie od tego sprawozdania wziął się słynny przydomek ŁKS. Redaktor dyżurny Przeglądu Sportowego, Jerzy Zmarzlik, kiedy otrzymał relacje z meczu, opatrzył ją tytułem, który trafił na pierwszą stronę dziennika: „Panowie – kapelusze z głów. Tak grają »Rycerze Wiosny«. Pięć bramek strzelił ŁKS drużynie gwiazd”. Piłkarzem dnia został wówczas wybrany Stanisław Baran. Jak się później okazało, ŁKS pokonał przyszłego mistrza Polski. Łodzianom zdobycie złotego medalu mistrzostw udało się rok później, ale to już zupełnie inna historia.

ZOBACZ TAKŻE