Na samym początku chciała być tylko wegetarianką. Dopiero później zaczęła eliminować ze swojej diety kolejne artykuły odzwierzęce, w końcu została weganką.
– Od zawsze kochałam zwierzęta. Gdy miałam kilkanaście lat, zainteresowałam się tematem ich przemysłowej hodowli. Stwierdziłam, że nie chcę brać w tym udziału, dlatego sukcesywnie rezygnowałam z mięsa, mleka i jajek – mówi Klaudia Goździk.
W jej rodzinie gotowanie było bardzo istotne, więc siłą rzeczy ta pasja przeszła na nią. Kilka lat temu łodzianka prowadziła bloga, na którym dzieliła się z innymi przepisami na wegańskie potrawy oraz słodkości.
Z Politechniki Łódzkiej do swojej pracowni Jemy Kremy
Początkowo cukiernictwem zajmowała się po godzinach. Nie miała na to zbyt wiele czasu, bo na co dzień studiowała na Politechnice Łódzkiej. Później przygotowywała torty na zamówienie.
– W końcu, w 2022 r., otworzyłam przy ul. Jaracza 16 swoją własną, stacjonarną pracownię cukierniczą „Jemy Kremy” – dodaje. – Chciałam, żeby coraz więcej osób próbowało moich słodyczy. Wierzyłam w to, co robiłam, a moim bliskim bardzo smakowały te wypieki. Poza tym zdawałam sobie sprawę z tego, że w Łodzi brakowało miejsca, w którym można by było zamówić wegańskie ciasta.
Chętni łodzianie mogą w jej pracowni robić zakupy od piątku do niedzieli. W ofercie znajdują się m.in. torty, drożdżówki, rollsy cynamonowe i ciasta, np. serniki na bazie serka tofu. Poszczególne desery często przygotowywane są na różne okazje, np. na walentynki, Boże Narodzenie albo wesela. Jej lokal to mała manufaktura słodkości, a wszystko jest robione ręcznie.
– Pracuję sama i na razie nie mam nikogo do pomocy. Wymyślam własne przepisy i używam najwyższej jakości produktów. Nie stosuję żadnych składników pochodzenia zwierzęcego. W tych słodyczach nie ma jajek, mleka, żelatyny czy miodu – podkreśla Klaudia.
Wegańskie cukiernictwo to nadal nisza
Wegańskie cukiernictwo wymaga posiadania dużej wiedzy na temat konkretnych zamienników. Łodzianka świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że zamiast mleka można używać napojów sojowych, a jajka da się zastąpić zmiksowanym bananem, zmielonym i zalanym wodą siemieniem lnianym albo sodą połączoną z octem. Wegańska beza też nie jest niczym dziwnym.
– Wystarczy wziąć wodę z puszki po ciecierzycy i ubić ją z dodatkiem cukru. Potem można upiec to w odpowiedniej temperaturze i w taki właśnie sposób powstanie przepyszna beza – dodaje.
Dla Klaudii najważniejsza jest intensywność smaku przygotowywanego deseru. Jeśli coś ma być owocowe lub czekoladowe, to musi to być wyczuwalne już od pierwszego kęsa. W większości przypadków ludzie nie czują różnicy pomiędzy tortem wegańskim a standardowym.
– To miłe, gdy słyszę pochwały i komplementy, że moje desery są dobre. Najczęstszą reakcją ludzi, którzy nie mieli wcześniej żadnego kontaktu z wegańskimi słodyczami, jest spore zaskoczenie. Przyznam, że najwięcej satysfakcji mam wtedy, gdy wiem, że te ciasta smakują w szczególności osobom, które z weganizmem nie mają nic wspólnego – mówi z dumą łodzianka.
Jak twierdzi, jej wypieki nie są wcale niskokaloryczne. Zawierają w sobie białą mąką, zwykły cukier i oleje roślinne. Choć mogłyby być bardziej zdrowe, Klaudia wcale nie zamierza o to zadbać. Stawia na domowe słodkości, a nie ich dietetyczne wersje. Jej marzeniem jest stały rozwój pracowni.
– Za granicą wegańskie cukiernictwo jest o wiele bardziej popularne niż w Polsce, dlatego bardzo zależy mi na tym, aby działać w Łodzi. Można mnie nazwać typowym samoukiem. Byłam już na paru szkoleniach, ale chcę wiedzieć coraz więcej. Poszukuję kolejnych nowinek i wciąż się dokształcam – podkreśla.
