Ci, którzy przybyli wcześniej i już trochę się dorobili, patrzyli często z wyższością na nowo przybyłych. Niektórzy dzięki wykształceniu albo poprzez majątek mieli ambicje „miastowe”. Było w Łodzi nawet specjalne określenie – „przerobek” odnoszące się do osoby aspirującej do środowiska biznesu czy inteligencji, ale (jak podkreślano) nie była już ani ze wsi, ani jeszcze z miasta.
W „Ziemi obiecanej” znajdujemy taki dialog: „Trzy czy cztery miesiące i Łódź ich przerobiła na innych ludzi. / Łódź ich tylko przebrała w inną garderobę. Dać im dzisiaj z dziesięć morgów gruntu, to za tydzień najdalej ani śladu w nich nie pozostanie łódzkiego życia”. A jedna z postaci u Reymonta mówi wprost: „Bo to jest tak, że na Łódź to ja mam insze nazwisko, a na wieś też insze…”.