To nic innego jak kiełbasa wątrobiana. We wspominkach łodzian często pojawia się ten właśnie smak oraz lekki żal, że teraz prawdziwej leberki już nie ma, a ta dawniej to była prima, gdy np. na kolację podano chleb gryskowy z rodzynkami i po kawałku wątrobianki. Choć w marketach nadal jest popularna pasztetowa, to jest to ponoć coś innego niż dawna, ciemnoróżowa kiełbasa z przewagą wątroby, a nie bułki, kaszy manny czy innych wypełniaczy. Poza tym leberka była ręcznym wyrobem masarzy, których fach uznawany był za prawdziwe rzemiosło.
Tradycyjne, szybkie poczęstunki na piknikach czy okazjonalnie w domu składały się w Łodzi przeważnie z wódki, a do tego na zakąskę serwowano kiełbasę na zimno lub gorąco, a nade wszystko: salceson, czarne, kaszankę, no i oczywiście grubo krojoną leberkę, wspieraną smakiem małosolnych ogórków!