Złe dobrego początki
Sam początek meczu we Wrocławiu nie wróżył tak gładkiej wygranej. Łodzianki miały problemy z wejściem w spotkanie i oddały zbyt dużo pola przeciwniczkom. Wrocławianki skuteczniej atakowały, a zawodniczki ŁKS nie mogły się przebić przez obronę gospodyń. Dopiero przy stanie 5:7 coś się ruszyło. Poprawiła się zagrywka i skuteczność w ataku. Do akcji ruszyła m.in. Julita Piasecka. Wrocławianki jednak się nie poddały i zacięcie walczyły o każdy kolejny punkt. W końcówce znów zrobiło się niebezpiecznie, ale trener łodzianek poprosił o czas. To pomogło. ŁKS wyrównał i doprowadził do gry na przewagi, którą ostatecznie wygrał.
Powrót do dobrej gry
Wrocławianki walczyły jeszcze na początku drugiego seta. Podobnie jak w pierwszej partii wyszły nawet na prowadzenie, ale nie na długo. Do wyrównania znów potrzebna była dobra zagrywka (tym razem w wykonaniu Valentiny Diouf) i silny atak (tu w roli głównej znów Julita Piasecka). Od wyniku 10:10 Łodzianki wróciły do rytmu gry znanego z poprzednich spotkań i nie oddały już prowadzenia.
Trzeci set okazał się już tylko formalnością. W grę ŁKS wkradała się co prawda dekoncentracja, która pozwoliła wyrównać wrocławiankom, ale nie na długo. Stery w ataku przejęła Diouf i biało-czerwono-białe odskoczyły na kilka oczek, nie oddając już prowadzenia do końca meczu.
#VolleyWroclaw – ŁKS Commercecon Łódź 3:0 (24:26, 18:25, 19:25)