Rozgrywanie spotkań w samo południe najwidoczniej nie służy najlepiej sportowcom, bowiem na początku niedzielnego spotkania obie drużyny wyglądały na nie do końca obudzone. Mocno ucierpiała na tym skuteczność. Na pierwsze punkty czekać musieliśmy blisko trzy minuty, a w kolejnych fragmentach nie było wcale lepiej. Kluczowa dla losów spotkania mogła okazać się druga kwarta, kiedy łodzianie zanotowali pięciominutową serię bez zdobyczy, pozwalając gościom na zbudowanie ośmiopunktowej zaliczki. Na szczęście tuż przed przerwą udało się doprowadzić do remisu po 24, choć zdobyty chwilę później przez bydgoszczan kosz dał im nieznaczne prowadzenie.
Po zmianie stron skuteczność łodzian nie uległa większej poprawie. Zawodziły rzuty za trzy, ale i akcje podkoszowe. Nie pomagał nawet lider drużyny, Oleksandr Antypov. Korzystając z chwilowej słabości gospodarzy, koszykarze Astroii wyszli na dwunastopunktowe prowadzenie, które przed końcem kwarty stopniało o jedną trójkę. Do odrabiania strat łodzianie ruszyli na pięć minut przed końcem, ale przewaga przyjezdnych okazała się już zbyt znacząca. Jest to druga porażka domowa, ale pierwsza w hali widowiskowej przy al. Unii 2, ponieważ przegrany mecz ze Starogardem Szczecińskim rozgrywany był w Zatoce Sportu. W kolejnym meczu łodzianie zmierzą się z GKS-em Tychy w sobotę (9 listopada) o godz. 18:00.
ŁKS Coolpack Łódź – Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 61:72 (11:11, 13:15, 17:24, 20:22)