Domowa wygrana z niepołomickimi Żubrami dała sporo uśmiechu kibicom ŁKS. Były to pierwsze trzy punkty od ponad pół roku. Tę dobrą energię drużyna wykorzystała w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie grała z Wartą. Mimo dominacji gospodarzy to łodzianie strzelili decydująca bramkę, zainkasowali komplet „oczek” i przełamali trwającą ponad rok wyjazdową bessę. O zwycięski hattrick będzie niesamowicie trudno, bo do Łodzi przyjeżdża aktualny mistrz Polski – Raków Częstochowa. Podopieczni Dawida Szwargi są dalecy od optymalnej formy, ale wciąż są groźni, zatem ŁKS nie powinien po ostatnich meczach popadać w hurraoptymizm.
Nierówny mistrz
„Niestety, staliśmy się ligowym średniakiem. Nie ma sensu się oszukiwać, to nasz najpoważniejszy kryzys od 2016 r. Zebrałem wtedy trochę doświadczeń. Spróbujemy tą sytuacją zarządzić” – napisał na swoim profilu na portalu X (dawniej Twitter) właściciel Rakowa, Michał Świerczewski. Jest w tym sporo przesady, bo Medaliki wciąż są w czubie tabeli i wciąż liczą się w walce o trofea. Nie mają jednak marginesu błędu i takie mecze, jak ten z ŁKS, po prostu muszą wygrywać. Kto z tego starcia wyjdzie zwycięsko: podrażniony Raków czy rozpędzony ŁKS? Przekonamy się w niedzielę, 17 marca o godz. 15:00.