Małgorzata Wachowicz na przestrzeni lat stworzyła wiele projektów architektonicznych. Kilka lat temu po raz pierwszy spróbowała swoich sił w pisarstwie. Akcja jej książek toczy się głównie w naszym mieście, a wplatają się w nią łódzkie perełki – nie tylko zabytkowe, ale też te hipsterskie.
Konrad Wojtczak: Dlaczego została Pani architektem?
Małgorzata Wachowicz: Moi rodzice wykonywali ten zawód. To były czasy, kiedy nie było komputerów i programów 3D. Tata, Jerzy Jakubczak, uczestniczył w wielu konkursach architektonicznych i robił kreatywne makiety – z papieru, plasteliny modelarskiej lub gałązek. Złapałam bakcyla do tego zawodu, a może po prostu nie wyobrażałam sobie niczego innego?
Pisze Pani także książki.
Spontanicznie zaczęłam to robić w 2016 r., nie wiedząc, jak bardzo mnie to wciągnie. Debiutancka powieść obyczajowa „Pokochaj mnie” została wydana przez wydawnictwo Melanż w 2018 r. Jeszcze w trakcie procesu przygotowywania pierwszej książki zaczęłam pisać kolejną. Założyłam sobie, że moje utwory muszą być optymistyczne, pogodne i mieć dobre zakończenie. Na co dzień mamy w życiu wiele kłopotów. Przeniesienie się w świat fabuły ma relaksować, odrywać od tych trudności i pokazywać jasną stronę życia. Zaplanowałam, że jeżeli napiszę dwie książki obyczajowe, to trzecia będzie kryminalna. Udało mi się tego dokonać, i to z nadwyżką. W ciągu 6 lat wydałam trzy powieści obyczajowe i dwie kryminalne.
Jakimi jeszcze zasadami kieruje się Pani podczas pisania?
Paulo Coelho twierdzi, że pisanie jest jak poród. Jeśli trwa zbyt długo, może skończyć się śmiercią. I ja się z tym zgadzam. Fabuła tworzy się sama i musi toczyć się płynnie. Postacie żyją swoim życiem, a autor powinien nadążać z zapisywaniem. Czasem akcja niespodziewane skręca, a ja wtedy idę tą nową ścieżką. To jest autentyczne. Tworzę dużo dialogów, bo lepiej opisują charakter poszczególnych postaci niż tekst ciągły. Koncentruję się też na rzeczach istotnych, a te zbędne dla fabuły usuwam. Unikam także retrospekcji, bo sama nie lubię jej w książkach. Odkryłam również, że łatwiej się czyta, kiedy zdania są krótkie.
W swoich powieściach promuje Pani Łódź.
Nasze miasto w wielu książkach i mediach jest przedstawiane krzywdząco. Postrzega się je jako gorsze od innych. Tymczasem żadne inne miasto na świecie nie powstało w przeciągu zaledwie dwóch dekad, tak jak Łódź w XIX w. To był ewenement na skalę światową. Mamy też jedną z najbardziej znanych szkół filmowych. Poza tym Las Łagiewnicki to największy w Europie areał leśny, będący pozostałością Puszczy Łódzkiej. Sztandarowymi obiektami są m.in. pałace Poznańskiego, Scheiblera, Herbsta, Biała Fabryka i Beczki Grohmana, czyli łódzki odpowiednik Krzywej Wieży w Pizie. Są też obiekty hipsterskie, np. krańcówka tramwajowa przy ul. Północnej, na której znajduje się siedziba Izby Architektów, Pasaż Róży, a także podwórko przy ul. Więckowskiego 4. Oprócz tego Dętka, czyli murowany, ceglany kanał na pl. Wolności, będący pierwszym fragmentem sieci kanalizacyjnej, zbudowanym w 1926 r. Nie piszę jednak bedekera [przewodnika turystycznego – dop. red.], tylko powieści, więc wplatam te ciekawostki homeopatycznie do fabuły.
Co jest dla Pani ciekawsze – projektowanie architektoniczne czy pisanie?
Zarówno jedno, jak i drugie polega na tworzeniu czegoś nowego i indywidualnego. W obu przypadkach jestem sterem, żeglarzem i okrętem. Projektowanie architektoniczne to nie tylko kreatywność, ale też żmudne rzemiosło. Pisanie natomiast przenosi w zupełnie inny świat, bajkowy, który rządzi się swoimi prawami i wyzwala emocje.
Chciałaby Pani być tylko pisarką?
Jak najbardziej. W najbliższym czasie zamierzam skupić się wyłącznie na pisaniu.
Małgorzata Wachowicz wydała dwie powieści kryminalne i trzy powieści obyczajowe. Jej książki to: „Pokochaj mnie”, „Zatańcz ze mną”, „Maska Mefisto”, „Motyw” i „Smak deszczu”. W wersji papierowej, w formie e-booka oraz audiobooka wyszły dotychczas trzy pierwsze pozycje. Pozostałe są na razie dostępne tylko w wersji elektronicznej. W najbliższej przyszłości na rynku pojawi się kolejna powieść obyczajowa autorki – „Kieszonkowe”.