Mieszkania na wynajem w Łodzi. Jest ich coraz mniej, a ceny wciąż rosną

Wynajęcie w Łodzi mieszkania stało się sporym wyzwaniem, a wynajęcie go tanio graniczy już z cudem. Od wybuchu wojny w Ukrainie mieszkań dostępnych na rynku gwałtownie ubyło, a ceny najmu wyraźnie wzrosły.

fot. Envato Elements
Wynajem mieszkań jest coraz droższy

Załamanie przyszło z wojną

Według oficjalnych danych od czasu napaści Rosji na Ukrainę do Polski uciekło przed wojną 2,2 mln naszych wschodnich sąsiadów, głównie kobiet i dzieci. Według szacunków, bo brak precyzyjnych danych, w Łódzkiem zjawiło się ok. 70 tys. uchodźców. Duża część z nich, jeśli nie większość, trafiła do Łodzi, bo duże ośrodki miejskie dają największe szanse na znalezienie schronienia oraz pracy, które – o ile wojna nie skończy się szybko, a nic na to nie wskazuje – są warunkiem samodzielnego stanięcia na nogi uciekinierów z Ukrainy. Szczyt napływu nastąpił w marcu i właśnie wtedy mieszkania na wynajem zaczęły znikać niczym przysłowiowe ciepłe bułeczki.

Z analizy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, który badał dane jednego z dwóch największych w Polsce serwisów ogłoszeniowych, wynika, że od końca lutego do końca marca 2022 r. spadek liczby aktywnych ogłoszeń mieszkań na wynajem wyniósł w Łodzi 61,8% (!). Obejmujący dłuższy okres czasowy (od 24 lutego do 5 maja) wspólny raport „Gazety Wyborczej” i serwisu OtoDom przypisuje Łodzi spadek liczby ofert najmu o 59%.

Już nieaktualne

– Z ofertami jest problem. Znikają w oszałamiającym tempie. Już półtora miesiąca szukam czegoś dla siebie i jeszcze ani razu nie zdołałem się umówić choćby na obejrzenie oferowanego lokum – przyznaje 31-letni Dariusz, łodzianin, który niefortunnie zdecydował się zmienić wynajmowane mieszkanie w czerwcu. – Ogłoszenia w internecie już po godzinie znikają lub są oznaczane jako nieaktualne, bo wynajmujący ma już sporą kolejkę zainteresowanych. 

– Popyt jest niesamowity – przyznaje też łodzianin będący posiadaczem dwóch wynajmowanych mieszkań, z których jedno ponownie trafiło niedawno na rynek. – Na ogłoszenie zamieszczone w internecie jakoś w piątek wieczorem odpowiedziało chyba ze sto osób. Telefon urywał się cały weekend, tylu było zainteresowanych.

Jak nietrudno się domyśleć, a zgodnie ze starą jak świat zasadą popytu i podaży – im o dany towar trudniej, tym bardziej rośnie jego cena – mieszkania na wynajem zaczęły także drożeć. 

Drożejący wynajem

Jeszcze przed wojną w Ukrainie kawalerkę ok. 30 mkw. można było wynająć w Łodzi za 1,5 tys. zł. miesięcznie (już z opłatami stałymi: za czynsz, wodę, prąd, ogrzewanie). Teraz proponowana cena lokuje się już najczęściej w przedziale 1,8-2 tys. zł lub więcej (wliczając stałe opłaty). Kto przed wojną wynajmował pokój z kuchnią za 1,3 tys. zł (z opłatami), będzie wspominał te czasy z rozrzewnieniem, bo tak tanich mieszkań już nie ma. Pojedyncze pokoje oferowane studentom w większych mieszkaniach osiągają cenę 1 tys. zł/mies. (plus udział w stałych opłatach).

Nie można zapominać także o tym, że na wzrost kosztu wynajmu mieszkań wpływają także podwyżki cen gazu i energii elektrycznej. 

Renegocjacje

Drożyzna na rynku dotyka nie tylko świeżych najemców, ale także tych już zasiedziałych w wynajmowanych mieszkaniach.

– Właściciel mojego mieszkania powiadomił mnie, że w związku z powszechną drożyzną i galopującą inflacją, będzie musiał renegocjować ze mną umowę najmu. Zażądał 300 zł więcej, a to oznacza dla mnie podwyżkę o 30%. Negocjujemy. Liczę, że coś utarguję. Mnie też przecież dotyczą podwyżki cen wszystkiego – mówi Marcin, który zajmuje dwa pokoje z kuchnią w bloku na Kozinach.

ZOBACZ TAKŻE