Historia parku Helenów nie wydarzyłaby się, gdyby nie… piwo! W 1867 r. zaczął działać browar założony nad rzeką Łódką przez Karola Anstadta. Wkrótce przedsiębiorca razem ze swoją rodziną zaczął wykupywać przyległe do browaru tereny. Powstania parku jednak nie doczekał – pozwolenie na jego budowę synowie nestora rodu uzyskali już po jego śmierci, w 1881 r. Historia nazwy parku nie jest przesadnie tajemnicza, dość powiedzieć, że imię Helena nosiła żona Ludwika Anstadta, jednego z potomków Karola.
„Nader dodatnie wrażenie”
Rozmach, z jakim zaprojektowano park Helenowski, imponuje nawet (a może zasadniej byłoby napisać: zwłaszcza) z dzisiejszej perspektywy. Dolinę rzeki Łódki wypełniono rzędami drzew i klombów, a naturze pomogli inżynierowie, tworząc sztuczne zbiorniki wodne i… wodospady! „Gęsty park okalający hallę, cztery lampy elektryczne dokoła niej, staw dość znaczny, a na nim łódki – składają się na nader dodatnie wrażenie” – chwalił w 1889 r. „Dziennik Łódzki”.
Jeśli wszystko w powyższym opisie wydało się Wam oczywistością, warto na chwilę zatrzymać się przy elektrycznych lampach. Otóż w tamtym czasie nie były czymś zwyczajnym – przeciwnie, należały do rzadkości, podobnie zresztą jak aparaty telefoniczne, którymi również dysponowali Anstadtowie.
Robota paliła się w rękach
Rozrywek w parku Helenów nie brakowało. Tor kolarski? Był! Korty tenisowe? Obecne! Muszla koncertowa? A jakże! Właściciele pomyśleli nawet o zwierzyńcu, w którym zwiedzający mogli podziwiać pary niedźwiedzi, jeleni, danieli czy dzików. Były też sarny i zające, a w specjalnie urządzonym miejscu oczy gawiedzi cieszył tresowany szympans.
Komu mało było stałych atrakcji, z pewnością odnalazł się wśród licznie organizowanych wydarzeń. Wielogodzinne festyny przyciągały tłumy, prześcigano się wręcz w wymyślaniu coraz to ambitniejszych pokazów. Możemy sobie tylko wyobrazić, jakie wrażenie zrobił choćby ten z okazji XXXV-lecia Straży Ogniowej Ochotniczej. W parku zbudowano osadę japońską wraz z pagodą, a publiczność zabawiało 400 pań ucharakteryzowanych na gejsze. W finale pagodę podpalono, a znajdujące się na jej szczycie kobiety ratowali świętujący strażacy. O ofiarach śmiertelnych prasa na szczęście nie donosiła.
Złapać byka za rogi
Znacznie mniej udanie zakończył się pokaz z udziałem torreadorów. Ich potyczki z bykami trwały bardzo krótko, a lokalna prasa narzekała potem, że zwierzęta zawiodły i wyłącznie skubały trawę. Zagadka byczej niemrawości prędko została wyjaśniona: otóż w obawie przed rozszalałymi kopytnymi torreadorzy wcześniej je głodzili. Nic więc dziwnego, że w momencie próby byki zamiast bitki wybierały zachęcające kępki trawy.
Udał się za to pierwszy lot balonem w Łodzi, startujący właśnie w parku Helenów w 1889 r. Ówczesna gwiazda przestworzy, Charles Leroux, skoczył z tego balonu ze spadochronem. Był to jednocześnie jeden z jego ostatnich pokazów – kilka tygodni później utonął w Tallinie, gdzie miał zakończyć europejskie tournee.
Tonąć – w przenośni – zaczął jakiś czas później też sam park Helenowski. Po wybuchu I wojny światowej został zdewastowany i nigdy już nie wrócił do dawnej świetności, choć podejmowano próby ponownego nadania mu blasku. W ostatniej dekadzie XX w. park przeszedł gruntowny remont i dziś cieszy się opinią miejsca idealnego do wypoczynku wśród rozległych połaci traw. Zamiast tłumów znajdziemy tam spokój, zamiast egzotycznych zwierząt – czworonogów chętnie przyprowadzanych przez odwiedzających.
Korzystałem z książki Wacława Pawlaka "Minionych zabaw czar".