Prasowalnia na Manhattanie. Pani Henryka prowadzi ją na emeryturze [ZDJĘCIA]

Pani Henryka wyprasuje wszystko, od dziecięcych ubrań, przez koszule, garnitury, aż po obrusy i pościel. Kilka lat temu, jej niska emerytura stała się mocnym argumentem, by rozejrzeć się za dodatkowym zarobkiem. Padło na prasowalnie, bo już kiedyś pracowała w takiej firmie, a do tego lubi prasować.

fot. ŁÓDŹ.PL
"Żelazko", firma pani Henryki, powstało 3 lata temu na łódzkim Manhattanie
8 zdjęć
fot. ŁÓDŹ.PL
fot. ŁÓDŹ.PL
fot. ŁÓDŹ.PL
fot. ŁÓDŹ.PL
fot. ŁÓDŹ.PL
ZOBACZ
ZDJĘCIA (8)

Żelazko” powstało 3 lata temu, wtedy pani Henryka uznała, że potrzebuje dorobić do skromnej emerytury. A ponieważ lubi prasować, wybór biznesu wydawał się prosty.

– Taką samą pracę wykonywałam w Anglii. Ale tam to było nie do przerobienia! W takiej prasowalni pracowało kilka osób i ciągle było coś do wyprasowania. U nas takie usługi nie są tak bardzo popularne – przyznaje pani Henryka Gojda-Kuźma.

Wynajęła lokal, kupiła żelazka, wytwornice pary i stoły do prasowania. Nazwę firmy Żelazko” wymyślił wnuk. 

– Otwarcie swojego biznesu to prosta sprawa, zwłaszcza że ja nie mam tu żadnych pracowników. Lokal stał pusty latami, poszłam do spółdzielni, porozmawiałam i mogłam zacząć pracować – wspomina pani Henryka.

Rozkręcanie biznesu

Początki były bardzo trudne. Łodzianka miała problem, żeby zarobić na podstawowe świadczenia, które trzeba było opłacić, prowadząc własną firmę.

– Teraz jest trochę lepiej, ale to i tak nie są kokosy, to nie jest wielki biznes. Ja po prostu dorabiam sobie trochę grosza do tej mojej emerytury, zamiast siedzieć na kanapie z  owsianką i gapić się w telewizor. A dzięki temu mam na swoje drobne życiowe przyjemności i na prezenty dla wnuków – opowiada pani Henryka.

Po trudnych początkach pojawili się stali klienci. Przychodzą regularnie, zostawiają swoje rzeczy do prasowania, a dzięki temu zasilają budżet pani Heni. Co najczęściej przynoszą do prasowania? 

– Nie ma reguły, przynoszą wszystko. I ubrania codzienne, i koszule, pościele, obrusy. Wszystko, co wymaga prasowania. Powody są różne, ale najczęściej nie mają po prostu czasu lub zwyczajnie, nie lubią tego robić – przyznaje pani Henryka.

Ubrania wyjęte spod żelazka łodzianki wyglądają zupełnie inaczej, niż te wyprasowane samodzielnie domowym żelazkiem.

– Sama wytwornica pary powoduje, że materiał zupełnie inaczej się układa, a żelazka mają większą moc niż te w naszych domach – mówi łodzianka.

Klient nasz pan

Stali klienci mają numer telefonu do pani Henryki. Jeśli mają problem z dostarczeniem ubrań w godzinach otwarcia prasowalni, łodzianka umawia się z nimi indywidualnie, przed lub po pracy. Cena prasowania też jest konkurencyjna. Wyprasowanie kilograma codziennych ubrań, to koszt około 10 zł, koszuli 7 zł. Ale łodzianka zastanawia się nad podniesieniem cen.

– Wszystko bardzo poszło w górę. Moje ceny są bardzo niskie. Ludzie przynoszą całą torbę i płacą 20–30 zł za wyprasowanie. W innych miejscach Łodzi prasowanie kosztuje dużo więcej – przyznaje łodzianka.

Urodzona optymistka

Praca w prasowalni wymaga ciągłego stania przy żelazku i dla organizmu seniorki może być obciążająca. Ale pani Henryka nie narzeka.

– To są skutki uboczne i wkalkulowane w koszty. W każdej pracy jest coś, co może być trudne – stwierdza łodzianka.

To, co byłoby pomocne dla przedsiębiorczej seniorki, to trochę więcej stałych klientów. Żeby nie musiała robić przerw w pracy, a i jej zarobek był bardziej stabilny i pewny.

– Nie oczekuję tłumów. Chciałabym mieć jeszcze siły po pracy na wydawanie tego, co zarobię, na taką zwykłą radość z codziennego życia. Ze spędzania czasu z wnukami, z rodziną. To jest ważne. A nie tylko praca i praca – dodaje Henryka Gojda-Kuźma.

I tego właśnie pani Henryce życzymy.

ZOBACZ TAKŻE