„Sensacja na Wembley". Łódzkie wątki legendarnego meczu reprezentacji Polski

W środę, 17 października 1973 r. na londyńskim stadionie Wembley piłkarska reprezentacja Polski rozegrała mecz, który otworzył jej drzwi do światowej elity. Remis 1:1 z Anglią przeszedł do legendy, w której nie mogło zabraknąć łódzkich wątków.

Mirosław Bulzacki
Mirosław Bulzacki

Pięćdziesiąt lat temu w świątyni futbolu wystąpiło m.in. dwóch zawodników grających w Łódzkim Klubie Sportowym. Między słupkami polskiej bramki uwijał się Jan Tomaszewski, a tuż przed nim życie Anglikom uprzykrzał Mirosław Bulzacki. Obaj mieli ogromny wkład w końcowy wynik, który drużynie prowadzonej przez Kazimierza Górskiego zapewnił awans do finałów mistrzostw świata zakończonym zdobyciem srebrnego medalu (krążek tego koloru otrzymywał wówczas zespół, który zakończył rywalizację na trzecim miejscu).

– Na Wembley byłem najmłodszym zawodnikiem w zespole. Wcześniej nigdy nie grałem na stadionie, na którym było 100 tys. widzów. I byli to wrogo do nas nastawieni kibice, którzy powitali nas okrzykami „Animals”. Chyba nie zdawali sobie sprawy, że w ten sposób dodatkowo nas zmotywowali do bitwy, jaką stoczyliśmy na boisku. Staraliśmy się grać uważnie i konsekwentnie w defensywie oraz wykorzystywać każdą okazję do ataku. Po jednym z nich Jasiu Domarski strzelił gola. Anglicy zaczęli się denerwować, ale trochę pomagał im sędzia. Nam sprzyjało jednak szczęście. Co prawda dostali w prezencie karnego, lecz więcej goli nie strzelili. W końcówce „Tomek” wybiegł z bramki i był faulowany, lecz arbiter puścił grę i zrobiło się gorąco. Wspólna gra w ŁKS nauczyła mnie jednak, że jak nasz bramkarz wychodzi, to trzeba go asekurować, bo może nie wrócić między słupki, więc w zastępstwie Janka wybiłem piłkę zmierzającą do siatki – wspomina Bulzacki, który na Wembley był ostatnim zawodnikiem mającym kontakt z piłką. Po jego główce Belg Vital Loraux zakończył spotkanie, które faworyzowanym mistrzom świata z 1966 roku zamknęło drogę na Mundial ’74 i przeszło do legendy polskiego futbolu. Dla Bulzackiego było też znakomitym prezentem na 22 urodziny, które obchodził sześć dni po meczu.

Wyjątkowe znaczenie ma też dla niego pięćdziesiąta rocznica „sensacji na Wembley”. – Urodziłem się w Łodzi, przez większość swojej kariery grałem w ŁKS, a od wielu lat jestem członkiem Klubu Seniora Łódzkiego Związku Piłki Nożnej. Trudno więc uniknąć wzruszenia, gdy 50-lecie meczu na Wembley zbiega się z jubileuszem 600-lecia naszego miasta, 115 rocznicą powstania mojego macierzystego klubu oraz 40-leciem Koła Seniora ŁZPN. Jest co wspominać – podsumował Bulzacki.

Oprócz niego i Tomaszewskiego z Łodzią i ŁKS byli również związani dwaj inni bohaterowie z Wembley. Kazimierz Górski w roku 1973 był trenerem piłkarzy z al. Unii (dzisiaj jego imię nosi Szkoła Mistrzostwa Sportowego przy ulicy Milionowej), a kapitan polskiej reprezentacji Kazimierz Deyna w barwach ŁKS zaliczył debiut w polskiej ekstraklasie (ówczesna I liga).

ZOBACZ TAKŻE