Szewc z pasją. 80-letni Ryszard Korycki nadal pracuje i nie planuje przestać!

Urodził się w czerwcu 1942 r., a szewcem jest od kilkudziesięciu lat. Ryszard Korycki mimo upływu czasu wciąż prowadzi warsztat, w którym naprawia buty. Chociaż bardzo lubi swoją pracę, uważa, że czasy jej świetności już minęły.

fot. Jóźwiak
Urodził się w czerwcu 1942 r., a szewcem jest od kilkudziesięciu lat. Ryszard Korycki mimo upływu czasu wciąż prowadzi warsztat
8 zdjęć
fot. Jóźwiak
fot. Jóźwiak
fot. Jóźwiak
fot. Jóźwiak
fot. Jóźwiak
ZOBACZ
ZDJĘCIA (8)

Szewc z przypadku

Ryszard Korycki szewcem został przez przypadek. Na początku pracował jako zawodowy kierowca, reperował także samochody, ale w pewnym momencie musiał przejść na rentę chorobową. Niestety, jej wysokość nie wystarczała na bieżące potrzeby, dlatego zaczął szukać pracy. 

W 1974 r. Ryszard zaczął uczyć się szewstwa u swojego kolegi, który prowadził warsztat. Na przestrzeni lat naprawiał też buty w różnych zakładach w Łodzi.

– W 1982 r. poszedłem na kurs czeladniczy. W tym samym roku, w którym uzyskałem świadectwo, założyłem własny punkt na ul. Kusocińskiego, a 10 lat później przeniosłem się tutaj, na Rajdową – mówi łodzianin.

Mieszka na Kurczakach, dlatego do swojego zakładu przy ul. Rajdowej 2 dojeżdża wiele kilometrów.

Szewski fach

Kiedyś sam tworzył buty, ponieważ był na nie popyt. Ludzie chcieli kupować m.in. solidne oficerki, które nie rozpadały się po kilku miesiącach. Teraz szewcom taka produkcja raczej już się nie opłaca. Obuwie można z łatwością i względnie tanio dostać w wielu sklepach oraz internecie.

Dziś Ryszard Korycki zajmuje się wyłącznie naprawą butów. Aby usunąć usterki, jest w stanie ściągnąć poszczególne warstwy i rozebrać obuwie do zera. Wszywa również ekspresy. 

Jego praca wymaga dużego nakładu czasu, musi być przy niej też bardzo dokładny. Używa odpowiednich klejów, maszyn oraz różnych narzędzi. W swoim zakładzie ma m.in. łaciarkę, czyściarkę, cęgi, noże i młotki.

Fach szewca jest dość nieprzewidywalny. Bardzo trudno stwierdzić, kiedy do zakładu przyjdzie więcej klientów. Są miesiące, gdy jest ich niewielu, ale Ryszard i tak ma mnóstwo pracy. Codziennie odbiera telefony od ludzi, którzy mają różne problemy z butami. Z prośbą o poradę i naprawę niektórzy potrafią przyjechać do niego nawet z podłódzkich miejscowości, np. z Pabianic.

Inne czasy

Dawniej buty często były podbite gwoździami, a teraz prawie wszystkie są klejone.

– W PRL-u obuwie produkowane przez państwo było pierwszej klasy, ale ludziom się nie podobało. Nie miało zbyt wiele wspólnego z ówczesną modą. Jeżeli ktoś chciał ubierać się modnie, chodził do prywaciarzy. Starsi kupowali buty państwowe, młodsi prywatne – opowiada Ryszard.

Niestety z roku na rok jego zawód robi się coraz mniej popularny. W latach 70. i 80. w Łodzi istniało kilkaset zakładów szewskich. Teraz jest ich zdecydowanie mniej, a rzemiosło traci na wartości.

– Cech przestał istnieć, a ludzie zdają sobie sprawę z tego, że niektórych reperacji nie opłaca się robić. Kiedyś nie skupiano się na cenie, ale na jakości usługi. Dziś jest zupełnie inaczej. Co prawda mogę naprawić wszystko, ale nie ma to żadnego znaczenia. Jeżeli komuś się to nie opłaca, wyrzuca buty i kupuje nowe – dodaje Ryszard Korycki.

Co dalej?

Ryszard Korycki  w czasie pandemii był bliski likwidacji zakładu. Martwiły go wysokie koszty utrzymania i mniejsza liczba klientów, jednak niespodziewanie nadeszła pomoc.

– Jeden z klientów opisał w internecie tę trudną sytuację i wstawił zdjęcia moje oraz warsztatu. Powstała też zrzutka, żeby mi pomóc. Zainteresowały się mną media, a ludzie zaczęli masowo do mnie przychodzić. Przed zakładem ustawiała się nawet kolejka. Wtedy odżyłem – dodaje Ryszard.

Na obecną chwilę łodzianin nie planuje jeszcze likwidacji warsztatu.

– Jestem 80-latkiem. Mimo różnych problemów zdrowotnych i schorzeń dotrwałem do tego wieku i cały czas działam. Piętnaście lat temu przeszedłem na emeryturę i powinienem już siedzieć w domu, ale chyba ludzie jeszcze mnie potrzebują – podkreśla.

ZOBACZ TAKŻE