Trener TME SMS Marek Chojnacki o miejscu w lidze: ogromny niedosyt [WYWIAD]

Rywalizację w Orlen Ekstralidze piłkarki TME SMS zakończyły na trzecim miejscu. Jednak dla łodzianek sezon się jeszcze nie skończył. W sobotę, 10 czerwca, zespół z ul. Milionowej wystąpi w Radomiu, gdzie w finale Orlen Pucharu Polski zmierzy się z AP Orlen Gdańsk. O rozgrywkach ligowych i meczu pucharowym rozmawiamy z trenerem brązowych medalistek mistrzostw Polski – Markiem Chojnackim.

trener
Marek Chojnacki, fot. mat. pras.

Łódź.pl: Końcowe rozstrzygnięcia w Orlen Ekstralidze można uznać za niespodziankę, czy wszystko skończyło się zgodnie z przewidywaniami?

Marek Chojnacki: Jeżeli spojrzymy na wyniki, to są to sprawiedliwe rozstrzygnięcia. Walka o medale toczyła się między trzema zespołami, które miały dużą przewagę nad resztą stawki. Mistrzostwo zasłużenie trafiło do Katowic, które po dwa razy ograły nas i Łęczną. Drugie miejsce też nie podlega dyskusji, bo Górnik dwukrotnie nas pokonał. Nie można więc mówić o niespodziankach w czołówce.  

W poprzednim sezonie cieszyliście się z pierwszego w historii mistrzostwa Polski. Dlaczego nie udało się obronić tytułu?

O naszej lokacie przesądziły porażki w kluczowych meczach końcowej fazy sezonu. W Łodzi przegraliśmy z GKS, a później z Górnikiem. Nad pewnymi elementami pracowaliśmy, pracowaliśmy i jeszcze raz pracowaliśmy, lecz nie przynosiło to oczekiwanego skutku. Podczas analizie straconych bramek okazywało się, że cały czas popełniamy te same błędy. Robiliśmy je również w meczach ze słabszymi zespołami, które jednak nie zawsze potrafiły je wykorzystać. W konfrontacjach z drużynami o podobnych możliwościach rywalki zamieniały te błędy na gole. W ofensywie z niżej notowanymi ekipami graliśmy dobrze, stwarzaliśmy dużo sytuacji i potrafiliśmy prawie połowę wykorzystać. Wiadomo jednak, że z Katowicami lub Łęczna będą tylko trzy, cztery okazje bramkowe i którąś z nich trzeba zamienić na gola. Tego nie udało nam się jednak zrobić. To były główne przyczyny niepowodzeń w meczach z GKS-em i Górnikiem.

Z GKS-em graliście na stadionie przy al. Piłsudskiego, natomiast z Górnikiem mierzyliście się przy al. Unii Lubelskiej na obiekcie im. Władysława Króla. Czy przenosiny z ul. Milionowej miały wpływ na wyniki tych spotkań?

Nie. Cieszyliśmy się nawet z tego, że nie gramy przy Milionowej, bo po zmianie położenia nasze boisko przechodzi lekki kryzys i nie jest w najlepszym stanie do rozgrywania spotkań. Na miejskich stadionach mieliśmy idealne warunki. Jeżeli wychodzi się na doskonale przygotowaną murawę, to aż chce się grać.

Przed ostatnią kolejką wciąż mieliście szansę na złoto. Czy dziewczyny znały na bieżąco wynik meczu GKS-em i wiedziały, że katowiczanki szybko strzeliły gola, który oddalał Was od mistrzostwa? 

W dobie internetu trudno się odciąć od takich informacji. Wiedzieliśmy więc, że GKS objął prowadzenie w Koninie, lecz ta informacja nie miała wpływu na naszą postawę. Znaliśmy sytuację przed ostatnią kolejką i dawaliśmy sobie 10–20% szans na to, że Medyk może zrobić jakąś niespodziankę. To była jedna z najsłabszych drużyn rundy wiosennej, więc trudno było oczekiwać, że nagle się odrodzi i w ostatniej kolejce zapunktuje w meczu z liderem. Zależało nam jednak na tym, żeby zrobić przynajmniej wicemistrzostwo, bo to zawsze lepsze osiągnięcie niż trzecie miejsce. Tym bardziej, że graliśmy u siebie i mieliśmy z Łęczną jakieś porachunki. To była też okazja do tego, by napompować się przed finałem Pucharu Polski. Nie udało się jednak tego zrobić i po meczu widać było, że nikt się nawet za bardzo nie cieszył z brązowego medalu. Z pewnością inaczej byłoby to przyjęte 3 lata temu, gdy mieliśmy za sobą pięć sezonów zakończonych poza podium. W obecnej sytuacji był ogromny niedosyt. 

Liga się zakończyła, ale macie jeszcze przed sobą finał Orlen Pucharu Polski. Jak przygotowujecie się do tego meczu?

Całe szczęście, są dwa tygodnie przerwy, bo po ostatnim spotkaniu mamy kilka urazów. Jest więc czas na to, żeby je wyleczyć i jak najlepiej przygotować się do finału. Mam nadzieję, że wystąpimy w optymalnym składzie.

Nie da się ukryć, że jesteście faworytem do zdobycia głównego trofeum, co wiąże się z dodatkową presją. Zespół jest gotowy do tego, by ją udźwignąć?

Po dziewczynach można się wszystkiego spodziewać, ale obawiam się tylko jednego scenariusza. Mamy problem, jeśli jako pierwsi tracimy gola. W takim wypadku nie potrafimy odwrócić losów spotkania i z reguły przegrywamy. Udało nam się tylko raz, w Szczecinie. Być może wynika to z tego, że rzadko jesteśmy w takiej sytuacji. Gdy już jednak do niej dojdzie, wtedy do naszej gry wkrada się nerwowość. Dziewczyny chcą jak najszybciej naprawić swój błąd, a często potrzeba trochę więcej cierpliwości. 

ZOBACZ TAKŻE