Zagłębie Lubin z kolei, by móc być pewnym ligowego bytu, musiało łodzian pokonać. I było to widać od pierwszej minuty - Miedziowi zaatakowali zdecydowanie. W 9. minucie groźny strzał z rzutu wolnego na rzut rożny sparował Rafał Gikiewicz. W kolejnych minutach lubinianie atakowali głównie prawym skrzydłem, co jakiś czas dośrodkowując piłkę w pole karne Widzewa. I w końcu dopięli swego. W 27. minucie Igor Orlikowski zacentrował na nogę Tomasza Pieńko, a ten posłał futobolówkę do siatki. Gdy wydawało się, że gospodarze pójdą za ciosem, odpowiedzieli Czerwono-Biało-Czerwoni. W 32. minucie meczu piłkę z rzutu rożnego dośrodkował Lubomir Tupta, a głową do bramki skierował ją Mateusz Żyro. Po tym trafieniu mecz stał się wyrównany. Gdy kibice czekali już na przerwę, drugi cios zadało jednak Zagłębie. W 44. minucie Kajetan Szmyt podszedł do rzutu rożnego, dograł piłkę w pole karne, a następnie w bramce umieścił ją Orlikowski.
Nudy w drugiej połowie
Trzy bramki do przerwy, którymi uraczyli nas piłkarze obu drużyn, sprawiły, że zgromadzeni na stadionie i przed telewizorami kibice mieli apetyt na więcej. Ten jednak nie został zaspokojony. Tempo meczu wyraźnie spadło. Więcej z gry mieli co prawda łodzianie, gra była prowadzona na połowie podopiecznych Leszka Ojrzyńskiego, jednak trudno mówić, o jakimkolwiek większym zagrożeniu dla bramki strzeżonej przez Jasmina Buricia. Z każdą kolejną minutą przewaga Widzewa rosła, lecz dużą koncentracją wykazali się lubinianie, dowożąc jednobramkową przewagę do końca, zapewniając sobie tym samym utrzymanie w Ekstraklasie.
Zagłębie Lubin - Widzew Łódź 2:1 (2:1)
Bramki: Pieńko 27’, Żyro 32’, Orlikowski 44’
Widzew Łódź: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, Ibiza (10’ Kwiatkowski), Kozlovský (62’ Therkildsen) – Hanousek (78’ Kerk), Sypek (46’ Cybulski), Czyż, Shehu, Tupta (78’ Łukowski) – Sobol