Pierwszoplanową postacią meczu był utytułowany Nicki Pedersen. Do klubu z Podkarpacia Duńczyk wrócił po 11 latach i już w pierwszym meczu okazał się niekwestionowanym liderem beniaminka Metalkas 2. Ekstraligi. Trzykrotny indywidualny mistrz świata rywalizację z łódzką ekipą zakończył z dorobkiem 13 punktów. Najlepszy w ekipie gości Oliver Berntzon zgromadził trzy “oczka” mniej, a oprócz niego w zespole H. Skrzydlewska Orzeł punktowali: Benjamin Basso (8), Daniel Kaczmarek (7), Oskar Polis (6), Luke Becker, Aleksander Grygolec (po 2) i Mateusz Bartkowiak (1).
Inauguracyjny bieg zakończył się remisem 3:3, jednak drugi Stal wygrała 4:2 i do końca spotkania nie oddała już prowadzenia. Przed wyścigami nominowanymi gospodarze prowadzili 46:32 i mieli już zapewniony końcowy sukces. Ostatecznie zwyciężyli różnicą 18 punktów. Wynik 54:36 sprawił, że po pierwszej kolejce Texom Stal Rzeszów jest liderem Metalkas 2. Ekstraligi, a drużyna H.Skrzydlewska Orzeł zamyka tabelę.
Przedostatnią, siódmą lokatę zajmuje #OrzechowaOsada PSŻ Poznań, która w drugiej serii spotkań przyjedzie na łódzką Moto Arenę. Spotkanie o pierwszą wygraną w bieżącym sezonie rozpocznie się w sobotę, 20 kwietnia o godz. 16:30. Gospodarze do meczu przystąpią w zmienionym składzie. Tym razem na tor nie wyjedzie Becker, a jego miejsce w składzie zajmie Tomasz Gapiński.
- Pierwszy mecz nie poszedł po naszej myśli i według moich zasad, przedstawionych przed sezonem dziennikarzom, najsłabszy zawodnik tego spotkania nie pojedzie w kolejnym. Luke Becker wypada, a pojedzie Tomasz Gapiński. W tej chwili atmosfera w zespole jest czysta, po tydzień przed meczem każdy zawodnik wie, czy w nim pojedzie. W takiej sytuacji mamy czas na to, by coś przetestować. Wcześniej na treningach zawodnicy walczyli o skład, co nie wpływało pozytywnie na atmosferę. Zawodnicy ze sobą nie rozmawiali i tworzyły się obozy w drużynie. Teraz tego nie ma - poinformował Jąder.
- Ciężko było przełknąć odstawienie od pierwszego meczu, ale porozmawialiśmy z trenerem i wszystko sobie wyjaśniliśmy. Oczywiście jestem zły, ale podziałało to na mnie dobrze, a dodatkowe emocje związane powinny się przełożyć na dobry występ w następnym meczu - dodał Gapiński.