W „Psach gończych” widzimy wielokulturowe miasto, odradzające się po I wojnie światowej. Z dymiącymi kominami, wieloma problemami społecznymi, biedą, ale jednocześnie tętniące życiem. To ekscytująca wędrówka po Łodzi, którą znamy już wyłącznie z dawnych kronik. Centrum handlu stanowi gwarna dzielnica żydowska, a górująca nad nią synagoga przypomina, że Łódź to wielonarodowy miszmasz.
Poznajemy życie jej mieszkańców – ich zwyczaje, codzienne problemy, relacje rodzinne, a nawet nawyki kulinarne. Na kartach książki pojawia się pełen przekrój społeczny łodzian początków XX wieku – w końcu Łódź, jako miasto robotnicze nazywane „Manchesterem Wschodu”, była domem zarówno dla ubogich robotników mieszkających w kiepskiej jakości drewniakach i czynszówkach, jak i dla zamożnych bankowców czy lekarzy w kamienicach, których pozazdrościć mogły Wiedeń czy Berlin.
W „Psach gończych” ukazana jest koegzystencja (choć nie zawsze zgodna) wielu narodów i kultur – Polaków, Żydów, Niemców i Rosjan. To wszystko jest jednak wyłącznie tłem – „Psy gończe” nie są bowiem powieścią historyczną ani przewodnikiem po Łodzi, bo chociaż łączą w sobie te elementy, to przede wszystkim trzymający w napięciu, wielowątkowy kryminał.