Początek meczu był bardzo nerwowy, ale to piłkarze ŁKS Łódź starali się kontrolować grę. Częściej utrzymywali się przy piłce i tworzyli sobie okazje. Pierwszą wykorzystał w 26. minucie Pirulo. Przedarł się w pobliże pola karnego, przelobował do Janczukowicza, który przyjął futbolówkę na klatkę piersiową i posłał ją prosto do bramki. To najwyraźniej zdenerwowało gospodarzy, bo na ich odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Raptem 4. minucie później ŁKS stracił piłkę i dał się zaskoczyć na prawym skrzydle. Wystarczyło dośrodkowanie w pole karne, do niepilnowanego Wójtowicza, który mocno strzelił na dalszy słupek. Bobek był bez szans.
Wyrównanie dało chorzowianom wiatr w żagle i już w 30. minucie objęli prowadzenie. Znów nie popisali się łódzcy obrońcy. Szczepan dostał piłkę przed polem karnym, podał do Kobusińskiego, który zaraz oddał mu futbolówkę, żeby ten mógł trafić prosto w okienko. Po tych dwóch ciosach łodzianie wyraźnie zwolnili i potrzebowali czasu na uspokojenie gry. I kiedy już wydawało się, że czeka ich w szatni poważna rozmowa, w doliczonym czasie gry wykorzystali stały fragment. Rzut wolny egzekwował Mokrzycki, który dośrodkował wprost do Dąbrowskiego. Ten głową zdobył wyrównującego gola.