Już tylko niepoprawni optymiści myślą o utrzymaniu ŁKS w Ekstraklasie, jednak dół tabeli zbiera punkty bardzo opornie, więc przy szalonej końcówce łodzian nie można wykluczyć niczego. Jednak do tego szaleństwa potrzebne są zwycięstwa. Na to był nastawiony zespół Marcina Matysiaka w meczu z Radomiakiem. Dwóch nominalnych napastników w składzie świadczyło o tym, że gospodarze zamierzają napierać. Ten scenariusz materializował się od początku meczu. Rycerze Wiosny atakowali, jednak brakowało dobrej decyzji ze strony strzelców. Kay Tejan czy Engiell Hoti przekładali piłkę o jedno tempo za dużo. W 19. minucie holenderski napastnik zachował się już jak należy. Po dostaniu prostopadłej piłki od Daniego Ramireza wbiegł w pole karne, minął Gabriela Kobylaka i wbił piłkę do pustej bramki. Gospodarze byli jeszcze kilkukrotnie bliscy podwyższenia wyniku. Dwukrotnie na drodze do szczęścia stanął bramkarz Radomiaka, a raz piłka minęła słupek o centymetry po strzela Ramireza. Finalnie pierwsza połowa skończyła się wynikiem 1:0.
Odbicie od ekstraklasowego dna. ŁKS Łódź pokonał Radomiaka Radom
ŁKS po 18 kolejkach opuszcza ostatnie miejsce w ligowej tabeli. Zwycięstwo 3:2 nad Radomiakiem Radom pozwala wyprzedzić Ruch Chorzów. Do bezpiecznej strefy łódzkiej drużynie brakuje jednak aż ośmiu punktów.