Zawsze była osobą, która lubiła robić rzeczy cieszące oko. Na samym początku szyła, próbowała malować minifreski oraz interesowała się graffiti i fotografią. W liceum postanowiła przygotowywać się do studiów na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi.
– Rysowałam, malowałam i kompletowałam teczkę, którą przedstawiłam, aplikując na malarstwo – mówi Paulina Kwietniewska.
Na ASP była tylko przez półtora roku, potem szukała kolejnych miejsc, w których mogłaby jeszcze bardziej się rozwinąć. Przez chwilę studiowała na Sycylii, a następnie przeniosła się do Londynu. Tam zaczęła się uczyć weekendowo w prywatnej szkole – London Atelier of Representational Art.
– Zależało mi na tym, żeby poznać w praktyce klasyczne techniki malarskie XIX-wiecznych artystów. Publiczne placówki zazwyczaj tego nie oferują – przyznaje.
Z każdej szkoły, w której miała okazję się uczyć, jest zadowolona. Dzięki ASP była pewna tego, że chce wiedzieć coraz więcej. W Londynie natomiast zdobyła mnóstwo przydatnej wiedzy i nauczyła się poprawnie malować w stylu klasycznym.
Ponownie w Łodzi
Gdy Paulina mieszkała w Wielkiej Brytanii, już utrzymywała się z malowania. Było to możliwe dzięki temu, że inne osoby interesowały się jej działalnością.
– Pewnego dnia zaczęłam szkicować moją śpiącą córkę, a później wstawiłam zdjęcia tych prac na Instagrama. Ludzie, widząc te rysunki i obrazy, pisali do mnie z prośbą o wykonanie podobnych prac. Z każdym kolejnym miesiącem liczba klientów się zwiększała – dodaje.
W końcu Paulina postanowiła wrócić do Łodzi, gdzie otworzyła swoją pracownię przy ul. Próchnika 1. Dziś w codziennej pracy skupia się przede wszystkich na portretach. Najczęściej maluje je farbami olejnymi na płótnie. Na przestrzeni lat udało jej się stworzyć ok. 1000 szkiców i obrazów, które sprzedała klientom z Polski, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych.
– Dużą część zamówień stanowią prace o tematyce rodzinnej – podkreśla. – Często przedstawiam codzienne sytuacje, które warto uwiecznić na portrecie, aby w każdej chwili móc do nich wrócić. Maluję dzieci, domowe zwierzęta, a także ważne i sentymentalne miejsca i krajobrazy.
Przy ul. Próchnika pojawia się zazwyczaj dwa razy w tygodniu. Oprócz tego zorganizowała w swoim mieszkaniu domową pracownię i w niej maluje codziennie. Najczęściej przygotowuje obrazy w formatach A4 i A3, powoli też zaczyna tworzyć coraz większe prace.
– Większe formaty rządzą się trochę innymi prawami. Dużą przestrzeń czasem trudno jest odpowiednio zapełnić. Poza tym większe obrazy wiążą się z większym zobowiązaniem czasowym – zauważa.