Mniej więcej w latach 60. XX w. rozwinęły się zorganizowane wycieczki do demoludów, czyli krajów bloku wschodniego. Wyjazdy indywidualne były praktycznie niemożliwe, a na grupowe wymagano paszportu, który zaraz po powrocie trzeba było zwrócić w komendzie Milicji Obywatelskiej.
Dokąd mogli jeździć łodzianie? W 1973 r. „Dziennik Łódzki” informował o kilkudniowych wycieczkach m.in. do ZSRR, NRD, Czechosłowacji. „Możliwości wyjazdu są większe, ponieważ Orbis proponuje wycieczki krótkie i niezbyt drogie” – pisano w artykule.
Jeździliśmy do kurortów na Krymie, leżeliśmy na plażach Bułgarii, przechadzaliśmy się po uliczkach Pragi. Poza wspomnianym Orbisem woziły nas Turysta, Gromada czy Sport Tourist, a także Juventur, który w 1973 r. planował zabrać za granicę ponad 3 tys. młodych ludzi. Dziennikarz „DŁ” zauważał tu jednak pewien problem: „W tym roku bowiem, zwłaszcza do Egiptu, Tunezji, Libanu i Syrii wyjeżdżały grupy niewiele mające wspólnego z młodzieżą. Wiek uczestników grubo przekraczał 30 lat”. Rozwiązaniem miało być szersze korzystanie z dofinansowania do wyjazdów „młodych przodowników pracy”.
Jeżdżono oczywiście nie tylko w celach wypoczynkowych. Razem z wycieczkowiczami poza granice wędrowały spirytus czy papierosy. Wracano ze złotem, butami czy jedzeniem. Z biegiem lat pojawiało się coraz więcej ofert wyjazdów do krajów kapitalistycznych. W 1979 r. Orbis miał przewieźć 190 tys. obywateli, z czego aż 79 tys. osób do Związku Radzieckiego. Ale już 11 tys. miejsc było do zdobycia na wyjazdy do Hiszpanii, Grecji czy Włoch.