Janusz Niedźwiedź od początku stawia w Widzewie na otwarty i widowiskowy futbol. Są momenty w meczach, że w ataku bierze udział dziewięciu piłkarzy, a w odwodzie pozostają zabezpieczający defensor i bramkarz. Wielu obserwatorów twierdziło, że taka gra łódzkiej drużyny po awansie do Ekstraklasy musi się zmienić.
Waleczność w każdej strefie, wysoka intensywność pressingu – to miała być choroba wieku dziecięcego w pierwszych kilku meczach. Zderzenie z ekstraklasową rzeczywistością mogło zabić marzenia o pięknej grze i ściągnąć zespół za nogi na padół piłkarskiego pragmatyzmu. Chwaląc bóstwa, tak się nie stało. Widzew zachował swoją tożsamość i stał się rewelacją pierwszej części sezonu.