Cios za cios
Legniczanie od początku zawodów chcieli pokazać, że będą walczyć o trzy punkty. Pierwszą groźną akcję już w pierwszej minucie meczu przeprowadził Dominguez, który znalazł się sam na sam z bramkarzem. Na szczęście doskonałą interwencją popisał się Wrąbel. Jak się później okazało, nie ostatnią w tym meczu. Miedź prowadzenie objęła w 23 minucie. Doskonale dysponowany Patryk Makuch przebił się przez defensywę Widzewa i oddał płaski strzał z ostrego kąta, po którym futbolówka trafiła do siatki. Na szczęście przyjezdni prowadzenie utrzymali jedynie przez 20 minut. W 43 minucie błąd popełnił bramkarz Miedzi, który niepotrzebnie wybiegł do dośrodkowania i nie trafił w piłkę. To zamieszanie wykorzystał Tanżyna, dając Widzewowi wyrównującego gola.
Gra w dziesiątkę i dużo szczęścia
Od początku drugiej połowy Widzew chciał udowodnić, że jest faworytem i raz po raz atakował. Niestety w grze łodzian było sporo niedokładności. Prawdziwe emocje przyszły jednak dopiero pod koniec spotkania. Zdobywca gola dla Widzewa obejrzał drugą żółtą kartę, a w konsekwencji czerwoną. Od 87 minuty Widzew grał osłabiony, co wykorzystywała Miedź praktycznie nieopuszczająca połowy łodzian. Na szczęście znów swoimi interwencjami popisał się Wrąbel, który obronił dwie stuprocentowe sytuacje gości i tylko dzięki niemu łodzianie „dowieźli” remis do końca.
Widzew Łódź – Miedź Legnica 1:1 (1:1)
Bramki: Makuch (23’), Tanżyna (43’)
Widzew: Wrąbel – Dejewski, Danielak (88’ Kita), Kun, Zieliński, Hanousek, Tanżyna, Montini (28’ Guzdek), Nunes (76’ Mucha), Stępiński, Gołębiowski (46’ Michalski)