Blamaż ŁKS Łódź. Górnik Zabrze zrobił Rycerzom Wiosny jesień średniowiecza

Po ostatniej długiej serii przegranych mogłoby się wydawać, że gra ŁKS nie może wyglądać gorzej. Piłkarze jednak potrafią zaskoczyć swoich kibiców. Po dramatycznym występie przegrali z Górnikiem Zabrze aż 5:0! Sytuacja Rycerzy Wiosny jest tragiczna. Już nie tylko ze względu na układ w tabeli, ale także ze względu na porażająco niski poziom sportowy.

piłkarze na murawie podczas meczu
ŁKS przegrał wysoko z Górnikiem, fot. Paweł Łacheta
5 zdjęć
piłkarze na murawie podczas meczu
piłkarze na murawie podczas meczu
piłkarze na murawie podczas meczu
piłkarze na murawie podczas meczu
ZOBACZ
ZDJĘCIA (5)

Z początku nic nie zwiastowało blamażu. Znakomita okazja dla łodzian pojawiła się już w 7. minucie. Głowacki precyzyjnie dośrodkował z rzutu wolnego tuż przed bramkę. Dwóch zawodników ŁKS niestety minęło się jednak z piłką. Później gra zrobiła się bardzo brutalna. Łodzianie mieli sporo stałych fragmentów gry po faulach zabrzan, raz po raz urządzali sobie także rajdy w pole karne przyjezdnych. Z tym, że Górnik w grze był bardziej składny. Mozolnie konstruował akcje, podczas gdy ŁKS prowadził piłkę bardzo chaotycznie. W efekcie to goście wyszli na prowadzenie. Siplak prawdopodobnie chciał dośrodkować z lewego skrzydła, ale piłka po bardzo długim locie trafiła prosto w okienko dalszego słupka.

Gol za golem

Jak zwykle w przypadku ŁKS strata gola oznaczała spadek wiary i kreatywności na boisku. Pogubiła się obrona. Pochwalić jednak należy napastników. Ramirez czy Janczukowicz mieli swoje chwile. I co z tego, skoro wszystko popsuli obrońcy? Jak choćby Marciniak, który sfaulował w polu karnym. Sędzia wskazał na 11. metr, a szansę bezlitośnie wykorzystał Yokota. I ten gol rozwiązał cały worek z bramkami dla gości. Raptem 10 minut później Górnik wykonywał rzut rożny. W zamieszaniu przed bramkowym piłkę dostrzegł Szcześniak, który głową skierował ją do siatki. Kolejny gol padł 5 minut później. Całkowicie rozbita defensywa łodzian dała się ograć jak dziecko. Yokota przelobował trzech ełkaesiaków, a futbolówka spadła wprost pod nadbiegającego Rasaka. Było 4:0. Dwie minuty później już 5:0. Na własne życzenie Monsalve, który przed własny polem karnym podał wprost pod nogi Yokoty - ten znalazł się sam na sam z bramkarzem. Bobek był bezradny. Podobnie jak cały ŁKS w tym spotkaniu.

ŁKS Łódź Górnik Zabrze 0:5 (0:1)

M. Siplak (42’)

D. Yokota (65’, 82’)

K. Szcześniak (75’)

D. Rasak (80’)

ZOBACZ TAKŻE