Od pierwszych minut było widać, że to Termalica jest bardziej zgranym zespołem. ŁKS Łódź w nieco eksperymetnalnym zestawianiu i z nowymi graczami wyglądał na drużynę zagubioną. Niewiele dawał do przodu, ale z tyłu radził sobie nieźle. Wyróżnić trzeba Huberta Idasiaka, który przez pierwsze 45 minut był bardzo pewny, radząc sobie m.in w sytuacji sam na sam Morganem Faßbenderem. Miał też sporo szczęścia, bo piłka po strzałach Rafała Kurzawy i Krzysztofa Kubicy obijała obramowanie. Kilka udanych akcji ofensywnych oglądaliśmy pod koniec pierwszej połowy. Uaktywnił się Mateusz Lewandowski, jednak było to za mało, żeby stworzyć zagrożenie pod bramką rywali.
Bez zmian po przerwie
Obraz drugich 45 minut niewiele odbiegał od tego, co widzieliśmy przed przerwą. Żadna z drużyn nie zdobyła bramki, choć po stronie ŁKS fantastyczną okazję miał Koki Hinokio. Najlepiej ten mecz podsumowuje słowo sparing. Widać było, że obie drużyny są na wczesnym etapie przygotowań i jeszcze przed nimi sporo pracy. Kolejna weryfikacja pracy już w sobotę, 5 lipca. Wtedy ŁKS Łódź zmierzy się o 10:30 ze Stalą Mielec.