Kibice ŁKS-u czekali na mecz z Chemikiem z duszą na ramieniu. W ostatnich meczach postawa siatkarek z al. Unii nie była najlepsza, więc istniała realna obawa przegranej. Nic takiego jednak się nie stało, a łódzkie Wiewióry pokazały, że potrafią się podnieść nawet po poważnym kryzysie.
Mnóstwo emocji
Choć początek spotkania nie układał się po myśli gospodyń, te nie dawały za wygraną. W pierwszym secie przyjezdne szybko wyszły na kilkupunktowe prowadzenie, a ŁKS musiał gonić wynik. Z minuty na minutę prezentował się jednak coraz lepiej i widać było chęć walki o każdą piłkę.
Jak zwykle fantastycznie spisywała się Weronika Sobiczewska, ale także jej amerykańska imienniczka Veronica Jones-Perry. Jednak ataki Chemika okazały się skuteczniejsze i pierwszy set policzanki wygrały do 20. Jak się jednak później okazało, był to jedyny moment, w którym mistrzynie polski mogły się cieszyć. W każdym kolejnym secie szło im coraz gorzej. W drugiej partii zaczął doskonale pracować duet Perry — Witkowska. To dzięki ich atakom ŁKS wyszedł na 5 punktowe prowadzenie. Co prawda błędy się zdarzały, ale zawodniczki gości nie zdołały już odrobić tej różnicy. Znacznie więcej emocji przyniosły sety trzeci i czwarty. Efektowne wymiany piłek i długie akcje mogły się podobać. Szczególnie pod koniec trzeciej partii, kiedy gra toczyła się na przewagi. Wojnę nerwów na szczęście wygrały łodzianki. W czwartym secie przez chwilę mogło się wydawać, że do rozstrzygnięcia zawodów potrzebny będzie tie-break. Zwłaszcza kiedy Chemik wyszedł na prowadzenie w końcówce — było 20:16. I wtedy ŁKS pokazał klasę. Nie tylko nadrobił zaległości, ale odzyskał przewagę, wygrywając 4. seta 25:22, a całe spotkanie 3:1.
ŁKS Commercecon coraz wyżej w tabeli
ŁKS dzięki wygranej dopisał trzy punkty do swojego dorobku i w tabeli awansował na 4. miejsce. Ma tyle samo punktów co Grot Budowlani Łódź i tylko trzy punkty dzielą je od Legionovi.
ŁKS Commercecon Łódź – Chemik Police
3:1
(20:25, 25:20, 27:25, 25:22)
