Lider i wicelider tabeli zdecydowanie wyróżniają się w tym sezonie i zgodnie, niemal ramię w ramię, prowadzą ucieczkę przed peletonem. Czy po tym meczu ktoś zdecyduje się na samotny wyścig?
Kazimierz Moskal na konferencji prasowej po meczu ze Stalą Rzeszów mówił, że mecz z Ruchem ma wymiar prestiżowy, ale o niczym nie przesądzi. Paradoksalnie jest to i prawda, i fałsz. Z jednej strony porażka nie przekreśli szans na bezpośredni awans, strata do lidera też będzie niewielka, a z drugiej strony pokonanie chorzowian, którzy są w niesamowitym gazie, i odskoczenie na 5 punktów wiceliderowi to nie jeden, a dwa duże kroki w stronę Ekstraklasy.
Jednak żeby to się dokonało, ŁKS Łódź musi rozwiązać jeden, bardzo ważny problem – skuteczność. Nelson Balongo wciąż nie strzelił gola w oficjalnym meczu, pudłuje nawet podczas najlepszych okazji. Stipe Jurić, wchodząc z ławki, również nie przekonuje. Trzecią opcją, chyba w tym momencie najlepszą, jest wystawienie na pozycji numer 9 Piotra Janczukowicza.
Mocny Ruch
Chorzowianie są zdecydowanie na fali. Beniaminek Fortuna 1 Ligi w 2023 r. tylko raz zremisował – pozostałe mecze wygrał, mimo że terminarz do najprostszych nie należał. Niebiescy w rozkładzie mają takie zespoły jak Stal Rzeszów, Puszcza Niepołomice i Chrobry Głogów. Czy utrzymają swoją passę w meczu z ŁKS Łódź? Przekonamy się już w niedzielę (19 marca) o godz. 14:45 na stadionie w Gliwicach.