Mecz w Katowicach w zasadzie nie różnił się niczym od większości spotkań łodzian w tym sezonie. Na początku przyjezdni mieli przewagę, kontrolowali grę, ale brakowało wykończenia i goli. To zawsze się mściło i tak było też tym razem. Wystarczyły dwie akcje, żeby katowiczanie zapewnili sobie wygraną. Pierwszy gol padł tuż przed końcem pierwsze połowy spotkania. W 44 minucie pięknym strzałem zza pola karnego popisał się Rafał Figiel i Dawid Arndt musiał wyciągać futbolówkę z siatki. Co warto zaznaczyć, był to pierwszy celny strzał gospodarzy w tym spotkaniu.
Drugi gol to początek drugiej połowy. W 46 minucie w kierunku bramki strzelił Adrian Błąd. Strzał był jednak niecelny, ale piłka odbiła się jeszcze od Dąbrowskiego i zmieniła kierunek. To zaskoczyło łódzkiego bramkarza i tablica wyników wyświetliła rezultat 2:0. Pojawiły się jeszcze wątpliwości, czy nie był to gol samobójczy, ale ostatecznie sędziowie zapisali go na konto katowiczan.
A zatem w przyszłym sezonie ŁKS po raz kolejny będzie występował na zapleczu Ekstraklasy. Trudno jednak ocenić, jaki będzie cel Rycerzy Wiosny w tych rozgrywkach. Wszystko wskazuje na to, że marzenie o awansie znacznie się oddaliło. Klub musi teraz przede wszystkim myśleć o ustabilizowaniu swojej sytuacji finansowej i zebrać zespół na miarę swoich możliwości.
GKS Katowice - ŁKS Łódź
2:0 (1:0)
Bramki:
Figiel (44’)
Błąd (46’)
ŁKS Łódź:
Arndt - Klimczak, Monsalve, Dąbrowski (75' Lorenc), Dankowski (65' Wszołek), Moreno, Kelechukwu (65' Janczukowicz), Trąbka (83' Nowacki), Pirulo, Tosik, Radaszkiewicz (75' Kowalczyk)