Jak nie szło, to na całego, kiedy ruszyła maszyna, to też pełną parą. ŁKS w trzech ostatnich meczach dwa razy wygrał i raz zremisował. Podział punktów z mistrzem Polski, Rakowem Częstochowa, można uznać za pechowy, ponieważ łodzianie stracili bramkę w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry. Z sytuacji beznadziejnej ŁKS wspiął się do bardzo trudnej. Walka o utrzymanie nadal przypomina bardziej miraż niż rzeczywistość, ale strata do bezpiecznego miejsca jest możliwa do odrobienia w trzy mecze. Niestety tylko na papierze wygląda to tak łatwo. W najbliższym spotkaniu ŁKS zagra z liderem – zdecydowanie najlepszą i najrówniejszą drużyną obecnego sezonu, czyli Jagiellonią Białystok. Będzie to starcie najlepszej ofensywy z najgorszą defensywą, dlatego inny wynik niż zwycięstwo Jagi będzie sporą niespodzianką.
Wielkie zaskoczenie
W ubiegłym sezonie Jagiellonia niemal spadła z ligi, a w tym pod wodzą młodego trenera Adriana Siemieńca walczy o mistrzostwo i wygląda zjawiskowo. Gra efektownie, strzela dużo bramek i zasłużenie przewodzi w ekstraklasowym peletonie. Czy po meczu z czerwoną latarnią z Łodzi będą mogli dopisać sobie trzy punkty? Przekonamy się w Wielką Sobotę (30 marca) o godz. 15:00 na stadionie w Białymstoku.