„Poszłam na tkalnię i od razu siadłam na maszynę” – dlaczego w Łodzi mówi się „na"?

W jednej z łódzkich powieści Tadeusza Chróścielewskiego pada stwierdzenie, że w naszym mieście zawsze mówi się „na”, jeśli chodzi o robotę, pracę na danym stanowisku czy jakieś inne zajęcia albo wskazanie miejsca.

„Poszłam na tkalnię i od razu siadłam na maszynę” – dlaczego w Łodzi mówi się „na"?
„Poszłam na tkalnię i od razu siadłam na maszynę” – dlaczego w Łodzi mówi się „na"?

Oto kilka z licznych przykładów: „poszłam na tkalnię i od razu siadłam na maszynę”, „robiłam na krochmalni”, „pracuję na tramwajach”, „sprzątam na poradni”, „zaczynałem na warsztatach”, „na zakładzie wesoło się działo”, „stoję na kasie cały dzień”, „na zajezdni stróżuję”, „był dyrektorem na pogotowiu”, „na lekarza się uczył”, „na fabryce ciężko było”, „poszedł na inżyniera”, „na pociągach dobrze płacili”, „majstrowa posadziła mnie na przędzarce”, „dali mnie na magazyn”, „jak się skończyła robota na dziewiarni, to poszłam na jedwab”, „na autobusach jeździł”, „na nockę robił” itp. A poza tym łodzianie mieszkają: na Widzewie, na Bałutach, na Polesiu, na Chojnach, na Retkini, na Karolewie, na Radogoszczu, na Marysinie, na Dąbrowie, na Rudzie, na Julianowie.

ZOBACZ TAKŻE