Arabia Saudyjska, 5 stycznia 2024 r., miejscowość Alula. Parki maszyn, ryk silników, masa zabieganych ludzi i wszędzie wdzierający się piasek. Rajskie widoki zielonych palm i lazurowy błękit wody nikogo nie interesują – wszyscy patrzą na samochody. Ostatnie dokręcenie śruby, smarowanie, poklepanie w plecy kierowcy i pilota. Wystartował 46. Rajd Dakar, który będzie jechał aż do 19 lutego. To 7900 km, w tym niemal 7500 km, które trzeba przejechać w określonym czasie. Mało? W trakcie będzie 48-godzinny, morderczy maraton rajdowy. Z tym nie lada wyzwaniem mierzy się łodzianka Magdalena Zając i jej Proxcars TME Rally Team.
Łamać stereotypy
Pierwszym skojarzeniem z Rajdem Dakar są bezbrzeżne pustynie. Drugim – mężczyźni za kierownicą. Magdalena Zając, prócz walki z siłami przyrody i rywalami, zadaje kłam temu, że w trudnym terenie może dać radę tylko facet. Zając ma za sobą już wiele startów, teraz mierzy się z tym, który określany jest jako najtrudniejszy na świecie. W jej ekipie jest dwóch doświadczonych zawodników – rajdowa legenda Jacek Czachor oraz Marek Dąbrowski.
Przeklęte wydmy
Obserwatorzy rajdów terenowych doskonale wiedzą, że jedną z najtrudniejszych przeszkód na trasie są wydmy. Zawodnicy mieli z nimi problemy, niezależnie od tego, czym jechali. Krzysztof Hołowczyc, Rafał Sonik i legendarny Carlos Sainz – każdy z nich wielokrotnie się zakopywał albo zawieszał na piaskowej górze. Niestety, wydmy nie oszczędzają również łódzkiej zawodniczki, bo już na pierwszym etapie dały jej się boleśnie we znaki. Kolejne odcinki szły już nieco lepiej i zarówno Magdalena, jak i jej pilot Jacek byli zadowoleni z wykonanej pracy. Te niekiedy bolesne doświadczenia zaprocentowały. Maraton, który trwał 48 godzin i liczył niemal 1400 km, został ukończony przez łódzką ekipę. – Podziwiam Magdę, że daje radę jechać w tych warunkach. Nasza grupa startuje co 30 sekund, jest masa kurzu, przez który nic nie widać. Momentami jest zupełnie ciemno. Ciągle sobie przeszkadzamy, bo ktoś jedzie za wolno, ktoś wykona jakiś nerwowy ruch. Jednak dojechaliśmy i jesteśmy bardzo szczęśliwi – mówił po ukończeniu maratonu Jacek Czachor.
Piąty odcinek to 100% wydm na odcinku 118 km. Z tym wyzwaniem Zając poradziła sobie niemal perfekcyjnie. – Po tym etapie mamy dwie wiadomości. Dobra jest taka, że przejechaliśmy go bardzo dobrze. Pierwszy raz jechałam po wydmach z uśmiechem na ustach. Zła – niestety pilot ma kontuzję. Wpadliśmy w dość dużą dziurę i Jacek ma problemy z kręgosłupem. Robimy wszystko, żeby postawić go jak najszybciej na nogi – mówiła Magdalena po skończonym odcinku. Etap szósty, liczący 547 km, najtrudniejszy na trasie, łódzki zespół zakończył dość wcześnie. Po początkowej dobrej jeździe zakopali się na 4. kilometrze. Awaria podnośnika sprawiła, że załoga Proxcars TME Rally Team musiała się wycofać, żeby móc kontynuować cały rajd. Ewakuacja trwała aż 5 godzin. Samochód trafił do serwisu, a Magdalena i Jacek – do Rijadu, skąd startuje następny odcinek.
Hołowczyc z łódzkim wsparciem
Nasze miasto w tym roku ma wyjątkowo dużo śladów na Dakarze. Prócz Magdaleny Zając i jej sponsora Łódź reprezentowana jest przez Krzysztofa Hołowczyca i Łukasza Kurzeja, których głównym sponsorem jest łódzka firma Bio-Gen.
Rajd Dakar
Rajd Dakar uważany jest za jeden z najtrudniejszych rajdów terenowych świata. Pierwotnie zaczynał się on w Paryżu, a kończył w senegalskim Dakarze, jednak ze względu na rosnące zagrożenie terrorystyczne został przeniesiony najpierw do Ameryki Południowej, a obecnie odbywa się w Arabii Saudyjskiej. Startujący w nim zawodnicy podzieleni są ze względu na rodzaje pojazdów: samochody, ciężarówki, motocykle oraz quady.
