Początek rywalizacji był niespodziewanie wyrównany. Łodzianki były kąsane przez dobrą zagrywkę Lucie Mühlsteinovej, byłej zawodniczki ŁKS, która przy al. Unii spędziła 3 sezony. Po stronie gospodyń pojawiały się problemy w przyjęciu. W efekcie w połowie seta wrocławianki wyszły na prowadzenie (11:12). Kiedy przewaga urosła do dwóch punktów (16:17), trener Alessandro Chiappini musiał ratować się czasem. Pomogło. Wystarczyło kilka skutecznych ataków i błędów przeciwniczek, żeby odskoczyć na 4 punkty i wygrać pierwszego seta.
Druga partia zaczęła się znacznie lepiej - od prowadzenia ŁKS 5:1. Na wyższe obroty weszła Dudek, która popisała się m.in. asem serwisowym. Łodzianki uruchomiły blok. Coraz lepiej czuły się też w ataku i przewaga rosła. Po stronie przyjezdnych wciąż jednak niebezpieczna była Szczurowska. Jedna zawodniczka to jednak stanowczo za mało, żeby przełamać rozkręcające się mistrzynie Polski. W końcówce przewaga urosła do 11 punktów. Łodzianki były o krok o zwycięstwa.
W trzecim secie Łódzkie Wiewióry potrzebowały nieco więcej czasu, żeby wyjść na prowadzenie. Na początku oglądaliśmy zaciętą rywalizację (8:8). W ataku rozkręciła się Aleksandra Dudek. W pewnym momencie coś się jednak w łódzkim zespole zacięło. Wrocławiankom udało się wyrównać i wyjść w końcówce na prowadzenie (18:19). Łodzianki musiały zachować zimną krew, bo zrobiło się nerwowo. Na szczęście gra pod presją to nic nowego dla Łódzkich Wiewiór. W odzyskaniu kontroli nad grą ważnym elementem okazał się blok Witkowskiej, która mocno pracowała na kolejną statuetkę MVP w tym sezonie. I rzeczywiście ją otrzymała, bo łodzianki wygrały trzeciego seta do 21, a cały mecz 3:0.
ŁKS Commercecon Łódź - #VolleyWrocław, 3:0 (25:21, 25:14, 25:21)
