Pod koniec XIX w. po prostu odprowadzano ścieki i wody opadowe systemem rynsztoków oraz otwartych rowów do rzeczek płynących przez miasto. Woda z północnej części ul. Piotrkowskiej spływała w okolice obecnej ul. Próchnika i następnie systemem rowów do Łódki.
Kolejny odcinek do ul. Przejazd odwadniany był poprzez spory rynsztok przy ul. Zielonej, a południowy fragment należał do zlewni Jasienia. Rowy biegły ulicami Piotrkowską, Wólczańską i Widzewską (Kilińskiego). Były czyszczone przez zarządców posesji, ale zarastały i podczas opadów nie spełniały swojej funkcji. Przez rynsztoki łódzkie spływało 50 tys. m³ nieczystości na dobę! Często była to kolorowa maź odprowadzana z lokalnych farbiarni. Nad miastem unosiła się warstwa dymów z kominów fabrycznych kotłowni oraz domowych palenisk.
Problemem było przedostawanie się ścieków do wód powierzchniowych i skażanie nimi studni. Doniesienia ówczesnej prasy potwierdzają zagrożenia sanitarne. „Dziennik Łódzki” pisał w 1890 r.: „Niepogoda majowa obdarza mieszkańców niektórych okolic miasta straszliwą wodą studzienną, cuchnącą najpotworniej. Najgorsze są pod tym względem studnie w dzielnicach zanieczyszczonych, woda deszczowa sprowadza tam bowiem do studzien, co powinno być wywiezionym”. Wtedy wprowadzono jedynie obowiązek badania wody pitnej.